Polska - Szwecja 32:32 (13:15)

Bartosz Jurecki uratował jeden punkt dla Polski na trzy sekundy przed końcem meczu. Przez większą część spotkania podopieczni trenera Bogdana Wenty gonili rywali, którym długo udawało się utrzymywać dwu- trzybramkową przewagę.

Reklama

Zaczęło się dobrze dla brązowych medalistów tegorocznych mistrzostw świata w Chorwacji, którzy w 13. minucie prowadzili 7:5. Wtedy nastąpił pierwszy kryzys "biało-czerwonych". Wszystko zaczęło się od zmarnowanego rzutu karnego przez Tomasza Tłuczyńskiego. Później Polacy, grając z przewagą dwóch zawodników, nie tylko nie strzelili bramki, ale w dodatku jedną stracili. Mnożyły się błędy. Dwukrotnie Patryk Kuchczyński nie wykorzystał idealnych okazji. Tłuczyński trafił w słupek, a Damian Wleklak nie trafił w bramkę Johana Sjostranda.

Szwedzi, którzy już sobie zapewnili awans do finałów ME, objęli prowadzenie w 18. minucie 9:7. Od 13. minuty przez następnych 12 gospodarze rzucili tylko dwa gole, podczas gdy ich rywale - osiem.

Wtedy o czas poprosił Wenta, co trochę poskutkowało, bo jego szczypiorniści odrobili dwie bramki i na przerwę schodzili przegrywając 13:15.

W drugiej połowie Skandynawowie długo utrzymywali dwu-, trzybramkową przewagę. Dopiero w 50. minucie, gdy po raz pierwszy w tym meczu na listę strzelców wpisał się Karol Bielecki, a minutę po nim sztuka ta udała się (też pierwszy raz) Mateuszowi Jachlewskiemu, gospodarze wyrównali na 24:24.

W polskiej bramce bardzo dobrze spisywał się Sławomir Szmal, który jednak tego dnia miał niewystarczające wsparcie w obrońcach. Szwedzi zaskakiwali go przede wszystkim szybkimi wznowieniami gry ze środka i rzutami z podłoża. Często dopisywało im szczęście, ale w drugiej części gry polski golkiper coraz częściej wychodził obronną ręką z pojedynków z rywalami.

Reklama

W 56. minucie, po udanych akcjach Krzysztofa Lijewskiego, Jachlewskiego i Michała Jurkiewicza, Polacy wygrywali 29:27. Prawdziwy dreszczowiec rozpoczął się na trzy minuty przed końcem, kiedy "biało-czerwoni" prowadzili 31:29, sędziowie odesłali na ławkę kar, w ciągu kilku sekund, aż trzech z nich. Polacy grali więc trzema zawodnikami w polu i trudno było łudzić się, że Szwedzi nie wykorzystają tak wybornej sytuacji.

Rywale na niecałą minutę przed końcem prowadzili 32:31. Gdy do ostatniego gwizdka arbitrów z Francji pozostało 15 sekund, a na boisko powrócił ostatni z ukaranych - trener Wenta poprosił o czas. Po minutowej "burzy mózgów" uzgodniono, że decydujący rzut będzie oddany ze środka koła, która to pozycja wcześniej nie była przez polski zespół należycie wykorzystywana. Manewr się udał, a Bartosz Jurecki zachował wiele zimnej krwi, dzięki czemu on i jego koledzy uratowali jeden punkt.

Polska - Sławomir Szmal, Adam Malcher - Krzysztof Lijewski 4, Patryk Kuchczyński 2, Mateusz Jachlewski 3, Karol Bielecki 4, Artur Siódmiak 1, Damian Wleklak 1, Bartosz Jurecki 2, Michał Jurecki 7, Tomasz Tłuczyński 3, Mariusz Jurkiewicz 2, Marcin Lijewski 2, Tomasz Rosiński 1

Szwecja - Johan Sjostrand, Per Sandstrom - Mattias Gustaffsson 3, Kim Andersson 5, Jonas Kallman 2, Lukas Karlsson 2, Jan Lennartsson 1, Niclas Ekberg, Dalibor Doder 7, Robert Arrhenius, Oscar Carlen 1, Tobias Karlssson 1, Fredrik Petersen 7, Kristian Bliznac 3

Kary: Polska - 16, Szwecja - 8 minut