Omar Chavez jest zdruzgotany. "Boks to ryzykowny sport. Nie chciałem zrobić Marco krzywdy, to był wypadek. Ale jego śmierć bardzo mnie dotknęła. Czuję się z tym bardzo źle" - mówi pięściarz, którego ciosy doprowadziły rywala do śmierci.

Reklama

"Kiedy dowiedziałem się, że Marco walczy ożycie w szpitalu, natychmiast poszedłem go odwiedzić. Rozmawiałem z jego rodzicami. Mój tata zamierza iść na pogrzeb. Zawsze chciałem być bokserem, ale teraz, zanim wrócę do ringu, muszę pewne sprawy przemyśleć" - przyznał Omar Chevez.

p