Pięć lat temu, na ringu w Atlantic City, Kliczko miał spore problemy z "Nigeryjskim Koszmarem", bo taki przydomek nosi afrykański pięściarz. Peter aż trzy razy miał przeciwnika na deskach, ale ostatecznie przegrał wówczas na punkty.
Tym razem pojedynek nie był taki ciekawy, momentami z obiektu Commerzbank Arena, na którym na co dzień grają piłkarze Eintrachtu, wręcz wiało nudą. Od drugiej rundy dwumetrowy Kliczko (112 kg) kontrolował przebieg wydarzeń w ringu, a w dziesiątej znokautował sporo niższego, bo mierzącego 185 cm wzrostu Petera (109,5 kg).
Ukrainiec wyprowadził 499 ciosów, z których 142 doszło celu (28 procent). Natomiast Nigeryjczyk zapisał na koncie aż 300 uderzeń mnie, a skuteczność miał na poziomie zaledwie 18 proc. Zawodnik pochodzący z Czarnego Lądu praktycznie nie boksował lewym prostym - 51 takich prób, z czego tylko dziewięć udanych, przy 271 (53) oponenta.
34-letni Kliczko, mistrz olimpijski z Atlanty (w połowie lat 90. występował w polskiej lidze w barwach Gwardii Warszawa), odniósł 55. zwycięstwo w zawodowej karierze. Dotychczas poniósł trzy porażki. Cztery lata młodszy Peter legitymuje się rekordem 34-4.
We Frankfurcie sędzią ringowym był Amerykanin Robert Byrd, a jednym z punktowych Leszek Kardyni.
Starszy brat Władimira, 39-letni Witalij Kliczko jest czempionem WBC (dwa lata temu także przed czasem wygrał z Peterem). Pod koniec maja znokautował na innym niemieckim stadionie piłkarskim - Veltina Arena w Gelsenkirchen - Alberta "Smoka" Sosnowskiego. Na trybunach było ponad 50 tysięcy widzów. Media spekulują, że w marcu przyszłego roku Ukrainiec zmierzy się z kolejnym Polakiem - Tomaszem "Góralem" Adamkiem.