We wrześniu ubiegłego roku Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) nałożyła na niego taką "banicję" po tym, gdy wyszło na jaw, że podczas GP Singapuru w 2008 r. współdziałał w "ustawieniu" wyścigu. Nelson Piquet Jr celowo wjechał wtedy w bandę, czym umożliwił zwycięstwo Hiszpanowi Fernando Alonso. W styczniu 2010 sąd paryski uchylił tę karę.

Reklama

"Wykluczam na 100 procent powrót do Formuły 1. Wciąż mam do niej sentyment, choć może byłoby lepiej, gdybym odszedł z niej w końcu 2006 r., gdy Alonso (wówczas kierowca Renault) zdobył swój drugi tytuł mistrza świata" - powiedział Briatore w wywiadzie dla włoskiej "Gazzetta dello Sport". Odpowiedział tak na pytanie, czy widzi swą przyszłość w Formule 1 i czy kupiłby team F1.

59-letni Briatore oczekuje na wynik apelacji FIA od orzeczenia sądu w Paryżu w ciągu najbliższych kilku miesięcy. W wywiadzie dla włoskiej gazety życzył swemu byłemu protegowanemu, Michaelowi Schumacherowi powodzenia po powrocie w tym sezonie na tory F 1. Jednak wyraził sceptycyzm jeśli chodzi o powrót Niemca na szczyt hierarchii wyścigów F 1.

W ubiegłym miesiącu Briatore ustąpił ze stanowiska prezesa drugoligowego (liga Championship), angielskiego klubu piłkarskiego Queens Park Rangers FC, choć pozostał jego akcjonariuszem.

"Zrobiłem to, bo nie chciałem stwarzać kłopotów angielskiej federacji piłkarskiej singapurską sprawą" - powiedział Briatore, dodając, że nie ma zamiaru wracać do futbolu, choć media spekulowały, że interesował się włoskim klubem Juventus Turyn.