Heidfeld, który jeszcze rok temu był jednym z najgorętszych nazwisk w Formule 1, w obecnym sezonie wyraźnie spuścił z tonu. Przegrywa rywalizację nie tylko z Robertem Kubicą, ale także coraz częściej linię mety mija za kierowcami ze zdecydowanie słabszych zespołów. Nie ulega jednak wątpliwości, że właśnie dominacja Polaka, boli go najbardziej.
"To prawda, że różnica w porównaniu z sezonem 2007 jest bardzo widoczna. Oczywiście wcale mi się to nie podoba, choć trzeba podkreślić, że Robert wykonuje wspaniałą robotę" - mówi "Rzeczpospolitej".
Niemiecki kierowca nie traci jednak wiary i mówi, że już podczas najbliższego Grand Prix znowu będzie liczył się w walce z najlepszymi. Warunki są dwa. Po pierwsze Heidfeld musi "nauczyć się wydobywać maksymalnym potencjał z opon", a po drugie - i to chyba ważniejsze - musi przekonać się do szybszej jazdy. Kolega Polka z BMW nawet nie ukrywa, że wolałby gdyby bolidy były choć trochę wolniejsze. "Im wolniejsze wyścigówki, im dłuższa droga hamowania, tym więcej akcji na torze - mówi Heidfeld.