24 października Grand Prix Korei ma zadebiutować w kalendarzu mistrzostw świata, ale w tym roku już kilkakrotnie na łamach prasy przewijała się fala spekulacji na temat powodzenia tego przedsięwzięcia.

Wiosną nad wyścigiem zawisły czarne chmury w wyniku napięć pomiędzy dwoma rządami koreańskimi, grożących wybuchem konfliktu zbrojnego (Seul oskarżył Koreę Północną, że 26 marca zatopiła południowokoreański statek, powodując śmierć 46 marynarzy). Gdy sytuacja polityczna uspokoiła się, pojawił się informacje o opóźnieniach w budowie toru.

Reklama

"Nasza kontrola powinna już dawno trwać, ale niewiele możemy zrobić" - wyjaśnił Ecclestone. Jak poinformował, dyrektor wyścigów F1 Charlie Whiting uda się do Korei Płd. 11 października, by osobiście sprawdzić tor. Inspekcja miała się rozpocząć w poprzedni wtorek, ale została odwołana, gdyż był to... dzień wolny od pracy.

"Nie jest dobrze. Pytanie o przełożenie zawodów jest zasadne, choć lokalni organizatorzy wciąż zapewniają nas, że wszystko jest OK. Mam nadzieję, że mówią prawdę" - podkreślił 79-letni Brytyjczyk po niedzielnym GP Singapuru.

Tor w południowokoreańskim Yeongam jest jedynym, który w tym roku ma zadebiutować w F1. Do końca sezonu pozostały jeszcze cztery eliminacje MŚ. Oprócz GP Korei, także w Japonii (10 października), Sao Paulo (7 listopada) i Abu Zabi (14 listopada).

Reklama