"Przez ostatnich 12 miesięcy mojej nieobecności w żużlu miałem wiele czasu na refleksję nad moją niesamowitą karierą. Ścigałem się na najwyższym poziomie, zdobyłem cztery mistrzostwa świata, odniosłem sukcesy w rywalizacji parowej i drużynowej, to był jeden z najbardziej owocnych okresów w moim życiu. Ale ten ostatni rok opieki nad moją żoną i rodziną na wiele sposobów zmienił moje życie i nadał mu nową perspektywę. Podjęcie takiej decyzji było trudne, ale wiem, że dokonałem słusznego wyboru" - powiedział cytowany przez oficjalną stronę Międzynarodowej Federacji motocyklowej (FIM) Hancock.

Reklama

Mieszkający w Kalifornii zawodnik nie chce jednak schodzić całkowicie ze sceny i zapowiedział, że nadal będzie blisko motosportu. "Mam plany, które pozwolą mi na pozostanie blisko żużla. W kolejnych tygodniach się wyjaśni, czy coś z tego wyniknie" - dodał.

Hancock to legenda "czarnego sportu". Jest jedynym w historii zawodnikiem, który występował w każdym turnieju cyklu Grand Prix od 1995 roku (pierwsza edycja) do września 2014. W sumie zaliczył 218 turniejów najbardziej prestiżowego cyklu, gromadząc w nich 2655 punktów w 1248 wyścigach. W GP wygrał 455 biegów, 92 razy jeździł w finałach.

Po raz pierwszy mistrzem świata został w 1997 roku, a drugi tytuł wywalczył... 14 lat później. Złoty był także w sezonach 2014 i 2016.

W minionym okresie transferowym Hancock podpisał kontrakt z PGG ROW Rybnik, ale po ogłoszeniu decyzji o zakończeniu kariery, nie pojedzie w polskim klubie.