Pacut zaczęła czwartkowy występ w igrzyskach od wygranej przez ippon z reprezentantką Gabonu Sarah-Myriam Mazouz. W kolejnym pojedynku uległa jednak - także przez ippon - Japonce Shori Hamadzie.

Początek walki był wręcz na moją korzyść. Zagroziłam jej najpierw paroma atakami. W uchwycie wykonałam to, co ustalaliśmy z trenerem. Taktyka była dość dobra. Później zaatakowałam, a Japonka wyczuła to i przeszła do parteru i tam walka się skończyła. Pierwszy atak był bardzo dobry, przy drugim być może wyszedł trochę jeszcze brak doświadczenia. Bo stałyśmy równo na uchwycie i wówczas być może rzeczywiście niepotrzebnie zaryzykowałam - analizowała 25-letnia zawodniczka.

Reklama

Jak dodała, podczas tej walki presja spoczywała nie na niej, ale na mającej w dorobku dwa medale MŚ Azjatce.

Ona jest reprezentantką gospodarzy i jedną z faworytek. Ja czułam się bardzo dobrze i podchodziłam do tej walki jak równy z równym. Wiedziałam, że jestem w stanie ją pokonać, ponieważ już niejednokrotnie pokazywałam, że potrafię wygrywać nawet z liderkami mojej kategorii - zaznaczyła.

Reklama

Debiutująca w rywalizacji olimpijskiej Pacut przyznała, że jej ambicje dotyczące startu w Tokio sięgały znacznie dalej niż drugiej rundy.

Satysfakcji nie czuję, bo szczerze mówiąc, to chciałam tu zdobyć medal. Kiedyś może i moim marzeniem był tylko udział w igrzyskach, ale teraz naprawdę celowałam w podium. Dałam jednak z siebie wszystko. Być może tamten atak był niepotrzebny, ale może to efekt tego wspomnianego wcześniej braku doświadczenia i mojego młodego wciąż wieku - dodała.

Organizatorzy zaplanowali wszystko tak, by judocy po każdej walce musieli przejść przez tzw. strefę mieszaną. Pacut jednak dość długo się w niej nie pojawiała. Pomocny okazał się kontakt telefoniczny. Po jakimś czasie, gdy zawodniczka dotarła na miejsce, jeden z dziennikarzy zapytał, czy chciała uniknąć rozmowy z mediami po porażce.

Myślę, że każdemu sportowcowi jest ciężko po przegranej walce. Jednak przyjechaliśmy tu walczyć o nasze marzenia. Musiałam na pewno ochłonąć i udało nam się wyjść tylnym wyjściem. Trochę ochłonęłam i potem byłam gotowa porozmawiać - wyjaśniła.