Wizards w ostatnich miesiącach grają rewelacyjnie. Licząc od 6 stycznia wygrali 25 z 31 meczów. Tak dobrze w tym okresie nie prezentował się żaden inny zespół. Zwycięstwo w Portland jest ich piątym z rzędu i tak, jak dzień wcześniej w Sacramento pokazali, że nigdy się nie poddają.

Reklama

W piątek w meczu z Kings, w ostatniej kwarcie odrobili 15-punktową stratę i wygrali po dogrywce. W starciu z Trail Blazers scenariusz był podobny. Po słabym początku, w trzeciej kwarcie Wizards przegrywali już różnicą 21 punktów, ale także ostatecznie zwyciężyli po dogrywce.

Stołeczny zespół, dla którego był to czwarty wyjazdowy mecz w minionych pięciu nocach, miał też jednak trochę szczęścia. Decydujące punkty na 0,4 s przed ostatnią syreną zdobył Markieff Morris. Kiedy trener Trail Blazers Terry Stotts wziął przerwę na żądanie, na znajdującym się w hali ekranie wyświetlano powtórki rzutu Morrisa. Na jednym z ujęć było widać, że chwilę po złapaniu piłki nadepnął na boczną linię, co powinno skutkować stratą, ale sędziowie tego nie zauważyli.

Przepisy w NBA umożliwiają arbitrom analizę zapisu wideo i ewentualną zmianę decyzji, ale lista sytuacji, po których mogą to zrobić jest zamknięta i akurat takiego zdarzenia nie obejmuje.

W ekipie gości cała pierwsza piątka zagrała na wysokim poziomie. Prym wiódł John Wall, który zdobył 39 pkt. Bradley Beal dołożył 26 pkt, Otto Porter Jr. 18 pkt i 10 zbiórek, a Morris 13 pkt i 11 zbiórek.

Gortat natomiast na parkiecie przebywał 34 minuty i uzyskał 35. w sezonie tzw. double-double, na które złożyło się po 15 pkt i zbiórek. Trafił sześć z ośmiu rzutów z gry oraz trzy z sześciu wolnych. Szczególnie cenna była dobitka po niecelnym rzucie Portera na 1.27 min przed końcem dogrywki. Dorobek polskiego środkowego uzupełnia jedna asysta. Nie miał żadnej straty, popełnił trzy faule.

Wśród pokonanych najlepsi byli C.J McCollum - 34 pkt oraz Damian Lillard - 33 pkt.

"Czarodzieje" z bilansem 41 zwycięstw oraz 24 porażek awansowali na drugie miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Lepsi są tylko broniący tytułu Cleveland Cavaliers (43-21). Kolejne spotkanie rozegrają w poniedziałek, na wyjeździe z Minnesota Timberwolves (27-38).