Reprezentant Polski wyszedł na parkiet w podstawowej piątce Spurs. Grał 24 minuty, a poza 12 punktami, odnotował dwie zbiórki, asystę, stratę oraz popełnił pięć fauli. Trafił sześć z 10 rzutów z gry i spudłował oba wolne.

Reklama

Spurs w tym starciu nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. Nie trafili ośmiu pierwszych rzutów i po kilku minutach przegrywali 6:21. Później przewaga Pelicans wzrosła nawet do 27 punktów.

Tak szybkie przejęcie kontroli nad meczem spowodowało, że trener Pelicans Willie Green mógł oszczędzać swoich najlepszych zawodników. Zion Williamson przebywał na parkiecie 27 minut i zapisał na koncie 32 punkty oraz 11 zbiórek. Trafił 14 z 18 rzutów z gry.

W jednej z akcji w ataku potężnie zbudowany, ważący prawie 130 kilogramów, Williamson staranował Sochana, który próbując go zablokować skończył na deskach.

Zion grał dziś jak potwór. Wykorzystywał każdą okazję, jaka się nadarzyła. W defensywie również był bardzo solidny - komplementował podopiecznego Green.

Nie da się ukryć, że nie poradziliśmy sobie z Zionem. Jest naprawdę świetny - przyznał szkoleniowiec Spurs Gregg Popovich.

W jego zespole najlepszy był Devin Vassell - 26 pkt. Rezerwowy Doug McDermott zanotował 21 pkt.

Teksańczycy po nadspodziewanie dobrym początku sezonu zaczęli notować słabe wyniki, których spodziewano się z racji m.in. młodego składu i braku gwiazd. To była ich szósta z rzędu porażka oraz 11. w ostatnich 12 spotkaniach.