To był niesamowity dzień dla mnie. Nie mogę w to wciąż uwierzyć. Pracowałem na to całe moje życie - zaznaczył Tomala, który w piątek uzyskał czas 3.50,08, wyprzedzając Niemca Jonathana Hilberta i Kanadyjczyka Evana Dunfee.

Jak dodał zawodnik AZS KU Politechnika Opolska, w wieku 15 lat po raz pierwszy pomyślał na treningu, że chciałby zostać mistrzem olimpijskim. Początkowo myślałem o 20 km, ale ten rok wszystko zmienił - podkreślił.

Reklama

Jego jedyny aż do piątku ukończony występ na tym dystansie miał miejsce w Dudincach, gdzie zajął piąte miejsce. Cztery lata temu w tym samym słowackim mieście nie dotarł do mety.

Dopiero po raz drugi ukończyłem start na tym dystansie i wygrałem olimpijskie złoto. Szaleństwo, co? - podsumował szczęśliwy.

Na pytanie o przyczynę zmiany dystansu na 50 km stwierdził nieco żartobliwie, że poprzedni mu się znudził. Potrzebowałem nowego wyzwania. Przez wiele lat skupiałem się na 20 km. Potrzebowałem czegoś nowego, czegoś specjalnego. Pomyślałem, że 50 km będzie dobrym pomysłem i teraz wiem, że tak jest. Dlaczego 50 km? Bo mamy najlepszego chodziarza w historii Roberta Korzeniowskiego (mistrza olimpijskiego na królewskim dystansie z Atlanty, Sydney i Aten - PAP). On jest legendą, a teraz ja dołożyłem swój wkład do historii - podsumował Tomala.

32-letni lekkoatleta od początku szedł w piątek w czołowej grupie. Prowadził ją przez wiele kilometrów, a w okolicach 30-tego kilometra postanowił zaatakować. Potem systematycznie powiększał przewagę. Pod koniec osłabł, ale nie przeszkodziło to mu w odniesieniu życiowego sukcesu i sprawieniu jednej z największych niespodzianek tegorocznych igrzysk.

Łatwe pierwsze 30 km

Reklama

Pierwsze 30 km było dla mnie łatwe. To było jak wolny trening. Wszystko wypadło niesamowicie. Zbyt idealnie. Pomyślałem więc, że może możemy coś zdziałać. 50 km jest takie nudne. Musiałem coś zrobić - mówił uśmiechnięty.

W kolejnych igrzyskach zabraknie zmagań chodziarzy na tym dystansie. W Paryżu zastąpione mają zostać rywalizacją mieszaną.

Występy chodziarzy i maratończyków zostały przeniesione do Sapporo ze względu na ogromny upał, jaki panuje w Tokio.