Nadolska, 14. zawodniczka igrzysk olimpijskich w Tokio w maratonie, pobiła rekord kraju należący do Katarzyny Kowalskiej, która ponad pięć lat temu w Pradze dystans 21,097 km pokonała w czasie 1:10,06.
Ja już pobiłam ten rekord w 2017 roku w Poznaniu, ale z powodów proceduralnych ten wynik nie został uznany i trochę mi było żal. Bałam się, że taka szansa już się nie powtórzy. Udało mi się jeszcze "zebrać" po igrzyskach, podtrzymać tę formę olimpijską, bo w Tokio byłam w wybornej dyspozycji. Utrzymanie takiej formy przez ponad dwa miesiące było prawie niemożliwe, ale dzięki też mojemu mężowi i trenerowi Zbyszkowi udało się w końcu pobić ten upragniony rekord Polski. I mam nadzieję, że nie będzie też już żadnych problemów, żeby uznać ten wynik - mówiła na mecie Nadolska.
Trochę żałowała, że ten znakomity wynik nie okrasiła zwycięstwem - do triumfatorki Gichii straciła 16 sekund.
Sportowiec ma taką duszę, że zawsze chce wygrać. Dla mnie, poznanianki reprezentującej poznański klub, bardzo ważne było zostawić ten ślad w postaci zwycięstwa. Dwa razy mi się udało wygrać poznański półmaraton - pierwszy i dziesiąty. Mimo drugiego miejsca, jestem i tak bardzo szczęśliwa - dodała.
Poznański półmaraton toczył się w znakomitym tempie. Trzech najlepszych zawodników z Afryki złamało barierę godziny. Najlepszy z Polaków Kamil Karbowiak zameldował się szósty na mecie, tracąc do zwycięzcy cztery i pół minuty.
Niestety, niemal cały dystans biegłem sam, dlatego jestem zadowolony z wyniku. Bardzo dużo kibiców na trasie, doping, pięć tysięcy uczestników, dawno już tego nie było. Afrykanie podyktowali bardzo mocne tempo, dla nas Polaków zdecydowanie za szybkie. Uciekli nam i musieliśmy radzić sobie sami. Temperatura też była optymalna do osiągania takich wyników - ocenił Karbownik.
W zawodach wzięło blisko pięć tysięcy uczestników. To był pierwszy w stolicy Wielkopolski tak duży bieg masowy od początku pandemii.