Sensacyjne zwycięstwo Serbii nad faworyzowanymi Stanami Zjednoczonymi 3:2 (20:25, 25:17, 25:21, 16:25, 15:13) to w dużej mierze zasługa Brankicy Mihajlovic. To akcjom 25-letniej przyjmującej zespół trenera Zorana Terzica zawdzięcza odrobienie strat w decydującym piątym secie, doprowadzenie do remisu 12:12 i końcowe zwycięstwo. Amerykanki, mistrzynie świata z 2014 r., mogą mówić o pechu, bo urazu lewego kolana na początku meczu doznała środkowa Foluke Akinradewo, zdobywająca najwięcej punktów w zespole. Serbki, które zagrają o złoto igrzysk po raz pierwszy historii, w drodze do finału oprócz USA wyeliminowały też utytułowaną reprezentację Rosji.

Reklama

Zwycięstwo Chinek 3:1 (27:25, 23:25, 29:27, 25:23) nie jest niespodzianką. Holenderki, które grały na turnieju olimpijskim po raz pierwszy od 20 lat, starały się nawiązać walkę z Azjatkami, ale w końcówkach wyrównanych setów brakowało im doświadczenia i spokoju, co skutecznie wykorzystywały ich rywalki.

Finał turnieju odbędzie się w nocy z soboty na nadzielę o godzinie 3.15 czasu polskiego.