Spotkanie grupy B w Bietigheim-Bissingen rozpocznie się o godz. 14.
Prowadzone przez byłego selekcjonera biało-czerwonych Kima Rasmussena Węgierki też mają na koncie dwie porażki - z Norwegią 22:30 i Szwecją 22:25 oraz wygraną z outsiderem grupy Argentyną 36:21 i tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu od Polek zajmują czwarte miejsce w tabeli, ostatnie dające awans do następnej rundy.
Wydaje się, że duński szkoleniowiec czwartkowych rywali powinien doskonale znać polski zespół, który doprowadził dwukrotnie, w 2013 i 2015 roku, do czwartego miejsca w MŚ. Jednak pod wodzą jego następcy Leszka Krowickiego pewne elementy w grze uległy zmianie, poza tym w drużynie pojawiło się wiele debiutantek.
My też dobrze znamy Kima Rasmussena. Spodziewam się, że to my zaskoczymy trenera-taktyka, a nie on nas. Jeżeli zagramy swoją piłkę ręczną, to mecz potoczy się po naszej myśli – powiedziała skrzydłowa reprezentacji Polski Daria Zawistowska, cytowana na stronie ZPRP.
Węgierki były potęgą w tej dyscyplinie, ale wiele lat temu. W 1965 roku sięgnęły nawet po złoto MŚ. Po latach posuchy, na początku pierwszej dekady XXI wieku, znów zaczęły się liczyć. W 2000 roku zdobyły złoty medal ME, a później w tym turnieju dwukrotnie sięgały po brąz (ostatni raz w 2012). W MŚ 12 lat temu zajęły trzecie miejsce.
Terminarz czwartkowych spotkań:
14.00 Polska - Węgry
18.00 Szwecja - Argentyna
20.30 Czechy - Norwegia