W 1/8 finału wicemistrzowie Polski zmierzą się z węgierskim Telekomem Veszprem.

Orlen Wisła w Irun zagrała w takim samym składzie jak w Płocku, gospodarze musieli sobie radzić bez Jona Azkue, który w pierwszym spotkaniu z siedmioma golami był najskuteczniejszy w swoim zespole.

Reklama

Określony przez EHF "meczem tygodnia" pojedynek barażowy lepiej rozpoczęli goście, bo jako pierwszy trafił Żiga Mlakar. Potem rzut karny wykorzystał Michał Daszek, a na 3:0 podwyższył Renato Sulic. Po chwili dwóch graczy Orlen Wisły złapało dwuminutowe kary, jednak miejscowi nie potrafili wykorzystać przewagi.

Co nie udało się w liczbnej przewadze, to rywale osiągnęli grając siedmiu na siedmiu. W minucie zrobiło się 3:3, ale szybko Daszek przywrócił prowadzenie gościom. W 12. min Orlen Wisła wygrywała 6:3 i trener Jacobo Guetara poprosił o przerwę w grze.

Reklama

Kolejne minuty przebiegały według schematu - płocczanie odskakiwali na trzy gole, gospodarze się zbliżali i tak na zmianę (7:4 w 16. min, 9:6 w 22 min, 11:8 w 24. min).

Na przerwę wicemistrzowie Polski schodzili prowadząc 12:10, co łącznie z siedmiobramkową zaliczką z pierwszego meczu dawało bezpieczną wydawałoby się przewagę.

Krótko po przerwie płocczanie grali w czwórkę, ale dzięki świetnej postawie w bramce Ivana Stevanovica nie doznali zbyt dużych strat. Gospodarze wyrównali niedługo później po rzucie Adriana Crowleya, a w 34. min Esteban Salinas dał swojemu zespołowi pierwsze w meczu prowadzenie. Gdy Bidasoa je powiększyła do dwóch goli, trener Orlen Wisły Xavi Sabate poprosił o czas.

W 36. minucie Zoltan Szita odczarował bramkę gospodarzy, ale utrzymywali oni niewielką przewagę. Do remisu 18:18 doprowadził w 49. min węgierski rozgrywający Orlen Wisły, który był czołową postacią sobotniego spotkania.

Reklama

Płocczanie choć przegrywali, to kontrolowali wynik, chcąc uniknąć nerwowej końcówki. W 56. min gospodarze wyszli na 21:18, a goście popełniali coraz więcej błędów, m.in. nie potrafili celnie rzucić, gubili piłkę, a przede wszystkim faulowali. Na dodatek po zderzeniu z rywalem boisko musiał opuścić Niko Mindegia, reżyser poczynań płockiej ekipy.

W 57. min na dwie minuty na ławkę powędrował Igor Żabic i była to już dziewiąta kara piłkarzy Orlen Wisły w tym meczu. Zaczęło być nerwowo, trener Sabate poprosił o przerwę, by nieco uspokoić swoich zawodników i wybić z rytmu miejscowych, którzy uzyskali cztery gole przewagi.

W 59. min pięknym rzutem popisał się Lovro Mihic i było tylko 19:21 z perspektywy płockiej drużyny. To praktycznie rozstrzygnęło losy dwumeczu i choć zawodnicy Bidasoy zdobyli jeszcze trzy gole, to awansu "Nafciarzom" nie byli w stanie odebrać.

Bidasoa Irun – Orlen Wisła 24:19 (10:12).

Bidasoa Irun: Xoan Menendez, Rangel da Rosa – Inaki Cavero, Adrian Crowley 4, Kauldi Odriozola 4, Iker Serrano 2, Esteban Salinas 3, Sergio De La Salud 4, Leo Renaud-David 6, Rodrigo Salinas 1, Thomas Tesorier, Matheus Da Silva, Donat Bartok, Rudy Seri.

Orlen Wisła: Ivan Srevanovic, Adam Morawski – Michał Daszek 3, Philip Stenmalm, Alvaro Ruiz Leon Susnja, Zoltan Szita 7, Igor Żabic, Lovro Mihic 2, Konstantin Igropulo 2, Renato Sulic 1, Niko Mindegia 3, Żiga Mlakar 1.

Kary: Bidasoa – 12, Orlen Wisła – 18 min. Sędziowali: Martin Gjeding i Mads Hansen (Dania).