Wasilewski wszedł na boisko w meczu kończącym sezon ligowy - przeciwko St. Truiden. Jego klub wygrał 2:1, a potem Polak i jego koledzy fetowali mistrzostwo. Wasilewski polewał szampanem kibiców, którzy wcześniej bardzo głośno skandowali jego nazwisko. Polski obrońca Anderlechtu Bruksela miał pauzować rok, ale wielka determinacja pozwoliła mu wrócić dużo wcześniej - po ośmiu miesiącach.

Reklama

Polak najgorsze ma już za sobą, powoli zapomina o koszmarnej kontuzji, jakiej nabawił się po faulu Axela Witsela ze Standardu Liege, w końcówce sierpnia minionego roku.

Miesiąc temu trener Ariel Jacobs oglądał indywidualne zajęcia Wasilewskiego. "Podszedł do mnie i powiedział, że jak tak dalej pójdzie, to zdążę zagrać w tym sezonie. To mi dodało jeszcze większej motywacji" - opowiada "Faktowi" polski obrońca.

"Miałem ogromną determinację. Różni ludzie mi pomogli i jestem im za to bardzo wdzięczny, ale bez mojej ciężkiej pracy, nie byłoby mnie jeszcze na boisku. Nadal muszę ciężko pracować. Chcę grać jak dawniej. I będę" - zapowiada Polak.

>>> Muszynianka-Dąbrowa 2:2

Reklama