"Takie rozmowy nigdy nie należą ani do łatwych, ani do najprzyjemniejszych. Aby uzyskać kompromis, każda ze stron musi być trochę niezadowolona i zrezygnować z części oczekiwań. Na dziś propozycja piłkarzy wymaga jednak pewnych korekt, zarówno jeśli chodzi o kwotę, jak i zasady premiowania" - podkreśla prezes Śląska Piotr Waśniewski, który odbył już w tej sprawie pierwsze spotkanie z zawodnikami.
W zeszłym sezonie za wygranie spotkania w lidze drużyna otrzymywała 100 tys. zł do podziału. Tyle że wtedy, po pierwsze, były to kwoty brutto, a po drugie, 15 procent z tej puli przypadało trenerowi Ryszardowi Tarasiewiczowi. Kolejne procentowe udziały mieli też inni członkowie sztabu szkoleniowego, więc w sumie piłkarzom zostawało około 60 tys. zł.
Teraz chcieliby oni dostawać na rękę do podziału na zespół - 120 tys. zł, co daje około 140 tys. zł brutto. Dodatkowo piłkarze chcą, aby ta kwota była przeznaczona wyłącznie dla nich, a sztab szkoleniowy premie otrzymywał z osobnej puli - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Zawodnicy domagają się także, aby płacić im za wszystkie zremisowane spotkania. "Nie jest tak, że idziemy na łatwiznę. Przecież w zeszłym sezonie z Górnikiem czy Cracovią walczyliśmy o remis do końca, choć nie mieliśmy za te mecze płaconych pieniędzy" - podkreśla pomocnik Śląska Sebastian Mila.
Kolejną sprawą, w której porozumienie muszą osiągnąć działacze i zawodnicy, jest ustalenie premii za zajęcie konkretnego miejsca w lidze. W zeszłym sezonie z ustaleniem odpowiednich premii we Wrocławiu czekano niemal do samego końca sezonu. Ostatecznie piłkarze za mistrzostwo Polski mieli otrzymać 2 mln zł do podziału, choć początkowo chcieli pięć razy więcej.