Pilot musiał poderwać maszynę... tuż nad pasem, kiedy już podchodził do lądowania. Zabrakło tak niewiele. Potem jednak pół godziny samolot krążył nad górami.

"To był świetny lot do czasu lądowania - nie wiedzieliśmy co się dzieje, gdy samolot nagle poderwał się w powietrze. Byliśmy w szoku, ponieważ nikt nas nie ostrzegł o zagrożeniu. Słowa uznania należą się pilotowi - wyjaśnił nam, że nie mógł skontaktować się z wieżą i dlatego zdecydował się na tak odważny manewr" - mówi obrońca Portsmouth Linvoy Primus.

Piłkarze zawdzięczają pilotowi życie i dobrze o tym wiedzą. Dlatego po wylądowaniu pilot usłyszał oklaski od 40 obecnych na pokładzie piłkarzy i trenerów.

Teraz Portsmouth, zdobywca Pucharu Anglii, może już myśleć tylko o piłce nożnej. W Nigerii zmierzy się z Kano Pillars oraz mistrzami Anglii i triumfatorami Ligi Mistrzów - Manchesterem United.





Reklama