Już sam przyjazd na zgrupowanie kadry oznacza dla polskich gwiazd łatwy zarobek, niezależnie od liczby minut spędzonych na boisku.
Chociaż podczas ostatnich meczów reprezentacji Polski, kibice często łapali się za głowę, beznadziejna gra biało-czerwonych nie odbija się negatywnie na ich zarobkach. Jak ustalił "Fakt", przed zbliżającymi się wielkimi krokami mistrzostwami Europy na grze w koszulce z orłem na piersi nadal można sporo zarobić.
Kilka dni przed świętami Wielkiej Nocy na konta polskich zawodników trafiły pokaźne premie za wszystkie rozegrane w tym roku mecze towarzyskie. Z naszych informacji wynika, że nędzny remis 0:0 z rezerwami Grecji PZPN wycenił na 150 tysięcy złotych, z kolei wcześniejsza wygrana z Mołdawią (2:0) podczas zgrupowania w portugalskim Algarve dała reprezentantom Polski aż 200 tysięcy złotych do podziału na drużynę.
Na tym nie koniec zysków z gry w drużynie narodowej. Mimo że zespół Franza jeszcze przez rok nie zagra żadnego spotkania o stawkę, każdy przyjazd na zgrupowanie reprezentacji oznacza dodatkową kasę w kieszeni z tytułu tzw. startowego. Powołany na ostatnie sparingi z Litwą i Grecją bramkarz Cracovii Wojciech Kaczmarek oba spotkania oglądał tylko z ławki rezerwowych, ale i tak zainkasował od hojnego PZPN pięć tysięcy złotych. Inni, którzy pojawili się na murawie w meczu z Grecją, dostali jeszcze więcej, bowiem każdy remis polskiej kadry oznacza automatyczny bonus do podziału.
System premiowania obejmuje jednak tylko tych piłkarzy, którzy choć na chwilę pojawią się na murawie. Remisy z przeciętnym rywalem albo zwycięstwa z „kelnerami" nikogo nie będą więc martwić, bo nawet taka gra jak w ostatnich miesiącach kadrowiczom po prostu się opłaca.
Tyle kadra zarobiła w tym roku:
Zwycięstwo w meczu z Mołdawią (1:0) - 200 tys. zł do podziału
Zwycięstwo w meczu z Norwegią (1:0) - 200 tys. zł do podziału
Remis w meczu z Grecją (0:0) - 150 tys. zł do podziału
Startowe za mecze z Mołdawią, Norwegią, Litwą i Grecją - każdorazowo 1000 USD (ok. 2,5 tys. zł) dla każdego zawodnika