"Będąc w katedrze dowiedziałem się, że obiektowi znacznie ograniczono dotacje państwowe na utrzymanie, dlatego zdecydowałem się przeznaczyć trochę moich pieniędzy na ten szczytny cel. Modląc się pomyślałem, ile złych rzeczy zrobiłem w życiu i ile wydałem pieniędzy na głupie cele" - powiedział napastnik West Ham.

Reklama

"Dotacja Carewa był decydująca dla katedry w dniach żałoby, ponieważ nie posiadaliśmy odpowiednich środków na tak ważne wydarzenie. Dzięki tym pieniądzom mogliśmy mieć przez wiele dni drzwi otwarte dla tysięcy modlących się w tych ciężkich dniach. To był naprawdę historyczny dar boży" - podkreślił dziekan katedry Olav Dag Hauge.

Carew w trzy dni po zamachach szedł na czele żałobnego "marszu róż" pod katedrę, lecz efekty swojego prezentu uświadomił sobie dopiero ostatnio. "Kiedy w dokumentalnym filmie w telewizji zobaczyłem tysiące ludzi zbierających się pod katedrą i usłyszałem wypowiedzi jej dziekana, zrozumiałem wartość mojego prezentu i poczułem, że zrobiłem coś ważnego" - zaznaczył Carew.

22 lipca w wyniku zamachów Andersa Behringa Breivika na budynek rządowy w Oslo i na obóz młodzieżowy na wyspie Utoya zginęło 77 osób.