W pierwszej połowie piłkarze Valencii, nieco "przestraszeni" szansą pokonania słynnych rywali, nie byli w stanie narzucić swojego stylu gry. Na dodatek stracili gola po kontrataku i sprytnym strzale Karima Benzemy.

Po przerwie kibice zobaczyli inną Valencię - ambitną, walczącą o każdy skrawek boiska, coraz częściej dominującą na boisku. Wprawdzie w 72. minucie gospodarze stracili drugą bramkę, tym razem po strzale głową Sergio Ramosa (piłka odbiła się jeszcze od słupka), ale wówczas natarli z jeszcze większą determinacją.

Reklama

Nagrodą był gol po efektownej dobitce Roberto Soldado. Chwilę potem ten sam zawodnik był bardzo bliski wyrównania, ale zmarnował dogodną sytuację.

Im bliżej końca meczu, tym spotkanie stawało się jeszcze ciekawsze. W 79. minucie Cristiano Ronaldo wykorzystał błąd bramkarza Valencii Diegi Alvesa i zdobył trzeciego gola dla Realu, jednak po chwili gospodarze... odpowiedzieli trafieniem Soldado, po asyście Pablo Hernandeza.

Końcówka spotkania to emocje sięgające zenitu. W ostatniej minucie regulaminowego czas sędzia nie uznał gola bardzo aktywnego Soldado (pozycja spalona), a końcowych sekundach bramkarz Realu Iker Casillas instynktowną interwencją uratował swój zespół przed stratą dwóch punktów.

http://www.youtube.com/watch?v=Ob8C-IPiPxE

Po chwili doszło do kontrowersyjnej sytuacji - piłkarze Valencii domagali się podyktowania rzutu karnego, ale arbiter uznał, że Gonzalo Higuain nie zagrał piłki ręką i zakończył spotkanie.

Reklama

"Królewscy" utrzymali zatem trzypunktową przewagę nad Barceloną. To największy dystans między Realem i Katalończykami od czasu, gdy zespół z Camp Nou prowadzi trener Josep Guardiola (czyli od czerwca 2008 roku).

Barcelona łatwo zdobyła punkty w 12. kolejce - pokonała Saragossę 4:0, co oznacza, że w tym sezonie wciąż nie straciła gola na własnym stadionie.

Katalończycy wygrali dotychczas sześć z siedmiu ligowych meczów u siebie, a jeden zremisowali (0:0 z Sevillą). Łącznie strzelili w nich 30 goli, nie tracąc żadnego.

W sobotę jedną z bramek dla Barcelony - na 3:0 - początkowo zaliczono jako samobójcze trafienie Maurizio Lanzaro, ale ostatecznie uznano tego gola obrońcy gospodarzy Carlesowi Puyolowi.