Do piątkowego spotkania lubinianie przystąpili m.in. bez kontuzjowanego Bojana Isailovica, ale za to z powracającym po urazie Patrykiem Rachwałem. Widzew, dla którego był to tysięczny występ w ekstraklasie, przyjechał do Lubina bez Bena Radhii i Jarosława Bieniuka.

Reklama

Przez pierwsze 45 minut na boisku niewiele się działo, choć gra prowadzona była w dość szybkim tempie. Oba zespoły starały się atakować, ale nie miały pomysłu na wykończenie swoich akcji, i w efekcie kończyły się one niecelnymi strzałami lub stratą piłki.

Łodzianie dwukrotnie poważnie zagrozili bramce Zagłębia strzałami z rzutów wolnych, ale dobrze ustawiony Aleksander Ptak za każdym razem był w stanie sparować piłkę. Podopieczni trenera Pavla Hapala próbowali strzelać z dystansu, ale ani Szymon Pawłowski ani Łukasz Hanzel nie potrafili zaskoczyć Macieja Mielcarza.

Po zmianie stron gospodarze zaatakowali z dużo większym animuszem i kilkakrotnie bliscy byli pokonania bramkarza Widzewa. Dobrej okazji nie wykorzystał Hanzel, który w 62. minucie po podaniu Pawłowskiego, mając przed sobą tylko Mielcarza, zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ostatecznie został zablokowany przez obrońców. Chwilę później minimalnie niecelnie uderzał Arkadiusz Woźniak.

Ataki Zagłębia przyniosły efekt dopiero w doliczonym czasie gry. Po rzucie rożnym z prawej strony boiska piłka trafiła do Woźniaka, którego strzał z pięciu metrów Mielcarz zdołał jeszcze obronić, ale przy dobitce Costy Nhamoinesu był już bezradny. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.