"Gazeta Wyborcza" od lat na swoich łamach walczy z kibolami. Jednym z nich jest lider szalikowców Legii Warszawa - "Staruch". Wojciech Staruchowicz zarzuca szefowi gazety, Adamowi Michnikowi, że ta w tej walce z jego synem zapomniała o standardach i rzetelności dziennikarskiej.

Reklama

Z przerażeniem odkryłem, że prawdopodobnie ktoś udaje dziennikarzy kierowanej przez Ciebie 'Gazety Wyborczej'. Pracowałem w niej i obaj doskonale wiemy, że nie do pomyślenia jest, by dziennikarz Twojej gazety nie stosował elementarnych zasad tej profesji - zwraca się do Adama Michnika Wojciech Staruchowicz.

No przecież, Adamie, bądźmy szczerzy, ot, chociażby - żaden dziennikarz 'Gazety Wyborczej' nie nazwałby przecież mojego syna, gdy nie był jeszcze nawet oskarżonym, a jedynie podejrzanym w sprawie wynikającej z dziwnego sojuszu 'Matołka' z 'Koziołkiem', bandytą - pisze ojciec "Starucha". Żaden nie napisałby o moim synu, że jest szefem bojówki. Czyli? Jak nic, ktoś się podszywa - dodaje.

List otwarty do Adama Michnika Wojciech Staruchowicz opublikował w serwisie niezalezna.pl, zamiast wysłać do redakcji "Gazety Wyborczej", bo jak pisze: nie mogę mieć przecież pewności, czy pod Twoje nazwisko i pod adres na Czerskiej też się ktoś nie podszywa.