Jak podkreśla jednak w rozmowie w "Uważam Rze" więźniem politycznym się nie czuje. Ale bardziej ofiarą całej nagonki na kibiców. Ciągnęła się od poprzednich wyborów parlamentarnych - mówi.

Reklama

Przypomina, że tuż po zatrzymaniu przez policję został brutalnie pobity, a do dziś sprawa nie zastała wyjaśniona.

Zgłosiłem przestępstwo, pani prokurator zrobiła wszystko, żeby powiedzieć, że bardzo trudno będzie ustalić sprawców. Było bardzo trudno sprawdzić nazwiska załogi, która po mnie wyjechała. To przerosło siły policji - wskazuje. Do dziś nie dostałem żadnego listu, czy sprawa jest, czy jej nie ma, czy została umorzona. Nie mam żadnego świstka - dodaje.

Dopytywany z kolei o przyczyny samego zatrzymania, wskazuje przede wszystkim na kwestie polityczne, bo - jak sam przyznaje - to on wymyślił żart z transparentem i hasłem "Donald Ma Tolę". To był żartobliwy happening, a zrobiła się wojna z kibicami - podkreśla.

Reklama

Według niego stawiane mu zarzuty handlu amfetaminą są wyssane z palca. Myślałem, że zarzucą mi handel częściami do miga albo wzbogaconym uranem, a tu tylko amfetamina. To miałoby tyle samo wspólnego z prawdą co amfetamina, ale czytałoby się lepiej - mówi. Podkreśla przy tym, że prawo pozwala zamykać ludzi tylko na podstawie jednego pomówienia, bez żadnego potwierdzenia.

To jest właśnie stalinowskie prawo, ono w ten sposób się właśnie realizuje. Polska policja i prokuratura, gdyby nie ich świadkowie koronni i konfidenci, nie miałaby żadnej wykrywalności przestępstw - uważa.

Ale oburzenie "Starucha" budzi także sama ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych. Kibicom dano prawa jak Żydom za okupacji - przekonuje. I przypomina, że zaangażowanych jest w ten ruch w całej Polsce 100-150 tys. osób.

Reklama

Wciąż jesteśmy obywatelami polskimi z prawem do głosowania i w wyborach możemy być języczkiem uwagi. Permanentne ignorowanie nas i stawianie nas w pozycji ludzi niemających nic do powiedzenia nie jest fair - przekonuje.

Nieformalny lider kibiców Legii Warszawa wyszedł ze stołecznego aresztu 1 lutego, po tym jak wpłacił 80 tys. zł kaucji. Jest oskarżony m.in. o kupno kilograma amfetaminy, ciąży na nim również zarzut wprowadzenia do obrotu 5 kilogramów tego narkotyku.

To nie jedyne jego zatargi. Prokuratura uważa również, że to on uderzył w kwietniu 2011 roku piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka - w twarz; po przegranym meczu.

"Staruch" był wcześniej karany także za rozbój.