Przed czteromiesięcznym letargiem, jak to obrazowo określa rzymska La Repubblica, reprezentacja Włoch potwierdziła opinię, że jej specjalnością stały się ostatnio remisy. Od kiedy azzurri mieli w kieszeni bilet na mundial w Brazylii, nic tylko te połowiczne zwycięstwa - stwierdza gazeta, co oznacza, że nie idziemy do przodu ani się nie cofamy.

Reklama

Jedziemy do Brazylii w nadziei, ze wystarczy tam zespół, który na ubiegłorocznym Euro wywalczył druga pozycje, a w Pucharze Konfederacji zagrał w finale z Hiszpanią (przegrywając zresztą ten pojedynek). Tymczasem Włosi zaczęli inkasować: dwie bramki od Duńczyków, dwie od Armenii, jedna od Niemców i dwie od Nigerii. To stanowczo za dużo. W tej sytuacji cała nadzieja w losowaniu, czyli znowu ich towarzyszem podróży będzie fortuna. Zdaniem Corriere della Sera opuściła ona wczoraj Włochów w Londynie. Grali co prawda dobrze, chwilami nawet porywająco, ale nie wygrali i mecz z Nigerią zakończył się remisem. Zabrakło im szczęścia. A był to pięćdziesiąty mecz Cesare Prandellego, od kiedy przejął reprezentację po kompromitacji na południowo-afrykańskim mundialu.