"To z pewnością możliwe, że Diego Armando Maradona (...) był najlepszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek żył, chociaż jest to temat gorącej debaty. Mniej kontrowersyjna jest teza, że żaden inny gracz nigdy nie wywołał takiego gorliwego oddania" - ocenia na łamach "NYT" publicysta tej gazety Rory Smith.
Publicysta nowojorskiej gazety stwierdza, że legenda argentyńskiego Boca Juniors "pomijany i poniżany" Neapol "przekształciła w centrum piłkarskiego wszechświata". Burmistrz tego portowego włoskiego miasta zaproponował nawet zmianę nazwy stadionu na cześć legendy, która dla Napoli strzeliła 81 bramek. Obecnie obiekt tej drużyny nosi imię św. Pawła.
W Argentynie dla wielu Maradona był "quasi-religijnym przeżyciem" - zauważa Smith. Ojczyzna geniusza futbolu po jego śmierci ogłosiła trzy dni narodowej żałoby. Smith pogromcę Anglików z mistrzostw świata w 1986 roku określa jako "pibe" - to dzieciak z ulicy "o zakurzonej twarzy", "oczach spryciarza", "grzywie buntującej się przeciwko grzebieniowi", który reprezentuje nie tylko "kulturę piłkarską Argentyny, ale także wizerunek narodu".
Daleko do przykładnego ojca
Smith odnotowuje, że Maradona "nie był jednoznaczną ikoną". Przez dekady walczył z uzależnieniem od narkotyków, za niedozwolone środki wyrzucono go z mistrzostw świata i daleko było mu do przykładnego męża oraz ojca.
"To, że takie piękno mogło wyłonić się z takiego zgiełku, powodowało, że znaczył więcej, to dało mu rezonans, który wykraczał poza jego ogromne możliwości. Jego ciemność wyostrzyła kontury jego światła" - uważa Smith.
Przypomina, że sam Maradona zawsze postrzegał piłkę nożną jako "swoje wyzwolenie". "To sport, który daje mi największą radość, największą wolność. To jak dotykanie nieba rękami. Dzięki piłce" - powiedział w 2005 roku, dodając, że taki właśnie napis umieściłby na swoim grobie.