- Nie zapytam, czy ma pan ogromny zapał do pracy. To widać.
- Już po pierwszym treningu zauważyłem, że zespół chce pracować. Myślę, że ze znalezieniem wspólnego języka nie będzie problemu. To grupa kontaktowych zawodników, a nie zmanierowanych grajków. Wiele razy podkreślałem: w Białymstoku jest klimat do piłki. A samo miasto może mieć dobry wpływ na piłkarzy. Nie jest duże i dobrze. Wiadomo, że spore miasta kuszą. Jasne, pewnie i tu znajdą się pokusy, jednak dużo mniejsze.

Reklama

- Zauważył pan jakieś złe nawyki w drużynie Jagiellonii?
Nie. Ale muszę walczyć z jednym, choć w nieco pośredni sposób. Chodzi o zabobony dotyczące meczów wyjazdowych. Drażni mnie gadanie: „W białych koszulkach nie wygrywamy, w deszczu też nie". Po porażce z Lechią w Gdańsku dziennikarze mówili: „Wie pan, to już piąty mecz bez zwycięstwa na wyjeździe". „Zaraz, zaraz, odetnijcie cztery wcześniejsze i liczcie moje wyjazdy bez wygranej" – odpowiadałem. Przegraliśmy jeszcze na Lechu i Wiśle, lecz złośliwe uśmieszki zniknęły, bo zwyciężyliśmy nad Polonią w Warszawie, zremisowaliśmy we Wrocławiu ze Śląskiem. Ogólnie nie było źle. Wszystko siedzi w głowie, w nogach, a nie w przesądach.

>>>Czytaj także: Śląsk, Legia i Wisła muszą uważać na groźnego wirusa