Powołanie dotarło do domu Szeweluchina, który od dwóch lat gra w Górniku - informuje "Fakt". Dalej jestem zameldowany w swojej rodzinnej miejscowości Obukhiv. To trzydzieści kilometrów od Kijowa. Mama musiała iść do "Wojenkomatu", naszej komendy uzupełnień, żeby wytłumaczyć, że mieszkam teraz z rodziną i pracuję za granicą - tłumaczy Szeweluchin.
Szeweluchin nie zostawia suchej nitki na Rosji. To co się dzieje, to bardzo bolesny temat. Między Ukrainą i Rosją nigdy nie będzie już przyjaźni - podkreśla w rozmowie z "Faktem"ukraiński piłkarz Górnika.