W stolicy Wielkopolski po odpadnięciu "Kolejorza" z Ligi Europejskiej i Pucharu Polski panuje spore rozczarowanie. Zaufanie kibiców piłkarze mogą odzyskać tylko dobrymi wynikami w ekstraklasie, a remis z Zagłębiem takim rezultatem nie był. Po ostatnim gwizdku Szymona Marciniaka na trybunach rozległy się gwizdy.

Reklama

W pierwszej połowie tempo spotkania mogło się podobać, lecz okazji bramkowych było jak na lekarstwo. Lechici najlepsze mieli nie po własnych zagraniach, ale po kiksach defensywy gości. Dwukrotnie Christian Gytkjaer mógł skorzystać z prezentu rywali – w pierwszej sytuacji minimalnie szybszy był Martin Polacek, a w 37. minucie przejął piłkę w polu karnym i z ostrego kąta strzelił wzdłuż bramki. Niewykluczone też, że szukał partnerów z drużyny, ale żadnego z lechitów tam nie było.

Lubinianie przyjęli postawę wyczekującą. Nie kwapili się do bardziej zdecydowanych ataków, a większy nacisk kładli na obronę i wyeliminowanie ofensywnych atutów gospodarzy. Zagłębie rzadko gościło pod bramką Matusa Putnocky’ego, ale było bliższe objęcia prowadzenie niż Lech. Jakub Świerczok odebrał piłkę Emirowi Dilaverowi, uderzył z ponad 20 metrów, jednak poprzeczka uratowała poznaniaków od straty gola.

Na początku drugiej odsłony gospodarze po precyzyjnym strzale Mario Situma zza pola karnego objęli prowadzenie. Chorwat, który zaliczył pierwszego gola w polskiej ekstraklasie, szybko wyjął piłkę z siatki, włożył ją pod koszulkę i wkładając kciuk do buzi oznajmił światu, że wkrótce zostanie ojcem.

Po chwili mogło być 2:0, ale tym razem Polacek stanął na wysokości zadania i wybił piłkę na rzut rożny. Strata bramki nie wpłynęła na postawę lubinian, którzy nadal grali mało kreatywnie w ataku. Tylko raz po kontrataku Bartłomiej Pawłowski nie zdążył do ostatniego podania.

A Lech wciąż nadawał ton wydarzeniom na boisku, choć gdy nadarzała się okazja, to starał się "ukraść" cenne sekundy. Zanosiło się, że skromne prowadzenie lechici dowiozą do końca spotkania. Być może gra lubinian trochę uśpiła poznaniaków, w 81. minucie w polu karnym błąd popełnił Nikola Vujadinovic, a Alan Czerwiński z bliska pokonał Putnocky’ego.

Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 1:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Mario Situm (53), 1:1 Alan Czerwiński (81)
Żółta kartka - Lech Poznań: Maciej Gajos, Łukasz Trałka. KGHM Zagłębie Lubin: Daniel Dziwniel
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 15 121
Lech Poznań: Matus Putnocky - Emir Dilaver, Nikola Vujadinovic, Rafał Janicki, Wołodymyr Kostewycz - Maciej Makuszewski, Maciej Gajos (82. Mihai Radut), Radosław Majewski (90. Nicklas Barkroth), Łukasz Trałka, Mario Situm (71. Kamil Jóźwiak) - Christian Gytkjaer
KGHM Zagłębie Lubin: Martin Polacek - Alan Czerwiński, Lubomir Guldan, Bartosz Kopacz, Jarosław Jach, Daniel Dziwniel (78. Sasa Balic) - Filip Jagiełło (68. Bartłomiej Pawłowski), Filip Starzyński, Jarosław Kubicki - Arkadiusz Woźniak, Jakub Świerczok (74. Adam Buksa).