Negocjacje w sprawie obniżki wynagrodzeń piłkarzy, ze względu na pandemię koronawirusa, trwają w Lechii od dłuższego czasu, ale zarząd klubu nie doszedł jeszcze z zawodnikami do konsensusu.

Obydwie strony wykazują dobrą wolę, co jest pozytywne. Rozmowy trwają i spodziewam się, że w połowie najbliższego tygodnia osiągniemy w tej kwestii porozumienie – powiedział Bruliński.

Reklama

Te warunki miały już zostać wypracowane, jednak zawodnicy otrzymali aneksy do kontraktów bez kluczowych dla nich ustaleń. Drużyna zdecydowała zgodzić się na redukcje wynagrodzeń, ale pod warunkiem uregulowania dotychczasowych zaległości.

Zawodnicy nie dostali premii z tytułu zajęcia w zeszłym sezonie trzeciego miejsca w lidze oraz zdobycia Pucharu Polski. Tymczasem deklarowane bonusy, trzy miliony od Polskiego Związku Piłki Nożnej i milion od miasta, wpłynęły na konto klubu. Biało-zieloni domagają się także wypłaty pełnych pensji za styczeń i luty.

Reklama

Tymczasem do zawodników, którzy wezwali klub do spłaty zaległości (w styczniu z takim żądaniem wystąpili Artur Sobiech, Sławomir Peszko, Rafał Wolski i Błażej Augustyn) dołączył Michał Mak, który latem odszedł do Wisły Kraków. Niewykluczone, że ta lista powiększy się niebawem o kolejnych graczy.

O obniżkę nie musi obawiać się Wolski, który na początku marca rozwiązał kontrakt z winy klubu. I do końca tamtej umowy, czyli do 30 czerwca 2021 roku, Lechia musi mu pokrywać różnicę pomiędzy wynagrodzeniem otrzymywanym w Gdańsku, a pensją wynegocjowaną w Wiśle Płock.

Biało-zieloni czekają na wznowienie rozgrywek i trenują indywidualnie według zaleceń sztabu szkoleniowego. Lechia potwierdziła także, że nie rezygnuje z transferu Bartosza Kopacza, którego zakontraktowała na początku lutego. Po zakończeniu sezonu niespełna 28-letni środkowy obrońca przejdzie z KGHM Zagłębia Lubin do gdańskiego zespołu.