W historii oficjalnych meczów Śląska z Legią środowy pojedynek będzie miał numer 96. W pięciu ostatnich wrocławianom nie tylko nie udało się ani razu wygrać, ale nawet zdobyć gola. Ostatni raz ekipa ze stolicy Dolnego Śląska do siatki warszawian trafiła 16 lutego 2018. Przegrała wówczas 1:4, a honorowego gola zdobył grający nadal w Śląsku Robert Pich.
Jeszcze dłużej wrocławianie czekają na wygraną na Łazienkowskiej. Ostatni raz ta sztuka udała im się w maju 2013 w meczu rewanżowym finału Pucharu Polski (1:0), a w lidze - w sierpniu 2011 (2:1), kiedy trenerem dolnośląskiej ekipy był Orest Lenczyk.
Wyjazdy w ogóle nie są mocną stroną Śląska. W tym sezonie na trzy mecze poza Wrocławiem wygrał raz, a dwa ostatnie spotkania z Pogonią Szczecin i Wisłą Płock przegrał po 0:1.
„Wiem, że niektórzy uważają nas za zespół, który potrafi wygrywać tylko u siebie. Dlatego w meczu z Legią będziemy chcieli pokazać, że potrafimy też grać skutecznie na wyjazdach. To będzie dodatkowe wzywanie i z tego względu spotkanie w Warszawie będzie jeszcze ważniejsze” – powiedział Stiglec w rozmowie z telewizją klubową.
Śląsk nie miał za dużo czasu na przygotowania do meczu z Legią, bo w niedzielę grał w Płocku. Później był powrót do Wrocławia, regeneracja, odprawa i analiza taktyczna rywala oraz podróż do Warszawy.
„Zawsze jest ciężko po przegranym meczu i dlatego dobrze, że możemy kolejny grać już środę. Przegraliśmy dwa ostatnie spotkania na wyjeździe, ale jest szansa się poprawić. Wiemy, że Legia gra u siebie agresywnie i będzie za wszelką cenę dążyła do zwycięstwa. Ale my musimy przede wszystkim patrzeć na siebie, bo to od nas będzie zależało, jaki wynik wywieziemy” – stwierdził chorwacki obrońca.
Pierwotnie Śląsk z Legią w Warszawie miał się zmierzyć 27 września, ale na prośbę klubu ze stolicy spotkanie zostało przełożone. Mistrz Polski przygotowywał się wówczas do starcia w eliminacjach Ligi Europy z Karabachem Agdam, z którym ostatecznie przegrał jednak 0:3.
Początek meczu Legia – Śląsk w środę o godz. 18.