Głównym aktorem parady, podobnie jak sobotniego finału, w którym londyńczycy pokonali w serii rzutów karnych Bayern, był Didier Drogba. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej z mikrofonem w ręku zachęcał kibiców do śpiewu, intonując m.in. słynny utwór "We are the Champions".
Jesteśmy prawdziwymi mistrzami. Zasłużyliśmy na ten triumf - powiedział Drogba i zaznaczył, że to z pewnością największy sukces w 107-letniej historii Chelsea.
Kibice owację zgotowali również czeskiemu bramkarzowi Peterowi Cechowi, który w sobotni wieczór obronił trzy rzuty karne. Najpierw w dogrywce, kiedy strzelał Holender Arjen Robben, a później dwa w serii jedenastek.
Mam najwspanialsze urodziny w życiu i najpiękniejszy prezent, jaki mogłem sobie wymarzyć - przyznał 30-latek.
Cztery lata temu w Moskwie w podobnych okolicznościach straciliśmy trofeum na rzecz Manchesteru United. Wiedziałem, że los musi nam dać kolejną szansę, ale nie sądziłem, że w tym roku. Tego się chyba nikt nie spodziewał - dodał.
Szkoleniowca Roberto Di Matteo zapowiedziano jako trenera, który "zdobył Puchar Anglii i wygrał Ligę Mistrzów". Mimo olbrzymiego sukcesu, właściciel klubu - rosyjski miliarder Roman Abramowicz - wciąż ponoć nie zdecydował, czy Włoch w następnym sezonie poprowadzi zespół ze Stamford Bridge.
Kibice Chelsea w zachodniej części stolicy Anglii utworzyli w niedzielę niebiesko-biały korowód, w którym dominowały uśmiech, radość i poczucie wielkiej dumy.
Smutek panował natomiast na północy Londynu, gdyż zdobycie przez "The Blues" Pucharu Europy oznacza, że w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów zabraknie miejsca dla Tottenhamu Hotspur. Fanów "Kogutów" dodatkowo rozzłościł fakt, że władze Chelsea niedzielną fetę zapowiedziały, zanim w sobotę w Monachium rozpoczęła się gra.