Że Atletico był lepszy nie ma wątpliwości Mario Sconcerti. Komentator "Corriere della Sera" zastanawia się, skąd wzięła się opinia, że madrycki klub jest ubogim krewnym Realu, a jego ewentualne zwycięstwo byłoby rewanżem biedaków. Jeżeli był kopciuszkiem, zauważa publicysta, to w butach na szpilkach Armaniego. Real ze swej strony nie pokazał jego zdaniem niczego nadzwyczajnego.

Reklama

Tymczasem na szczyt Europy wdrapał się mały Włoch, który nigdy nie lansował własnego futbolu, zawsze za to potrafił dostosować się do innych. To my szukamy wszędzie prawdy, na koniec pojawiają się zawsze ludzie zdrowego rozsądku, którym na nazwisko Ancelotti. Wygrała wściekłość, pisze rzymska "La Repubblica".

Carlo Ancelotti musiał płynąc pod prąd, jego gracze byli w opałach, jedni zmęczeni, inny kontuzjowani. Dziesiąty puchar Realu Madryt jest sumą dwóch, jakie wcześniej zdobył jako trener i dwóch, które wywalczył na boisku, podsumowuje stołeczna gazeta. Wyraża ona zdumienie, że Ancelotti nigdy nie grał we włoskiej reprezentacji i sugeruje, że należałoby mu ją może wreszcie powierzyć jako trenerowi. Nie wszyscy Włosi bowiem wierzą w Cesare Prandellego.