Dokładnie 148 dni trwało przymusowe zawieszenie rywalizacji o najbardziej prestiżowe klubowe trofeum piłkarskie w Europie. Mimo pustych trybun i wielu ograniczeń sanitarnych emocji nie brakowało.

Juventus musiał odrabiać jednobramkową stratę po porażce w lutym w Lyonie 0:1. W Turynie zaczęło się po myśli gości, bo już w 12. minucie Holender Memphis Depay sprytnym strzałem wykorzystał rzut karny. Gospodarze wyrównali krótko przed przerwą, kiedy na gola "jedenastkę" zamienił Cristiano Ronaldo. Obie decyzje niemieckiego arbitra Felixa Zwayera o podyktowaniu rzutów karnych były mocno kontrowersyjne.

Reklama

Kwadrans po przerwie słynny Portugalczyk dał turyńczykom prowadzenie efektownym uderzeniem z dystansu, zdobywając jednocześnie 130. gola w Champions League, i miejscowym brakowało już tylko jednego trafienia, by awansować do ćwierćfinału.

Pomóc miał w tym Paulo Dybala, który, choć ostatnio leczył kontuzję, w 70. minucie pojawił się na boisku. Argentyńczyk, wybrany niedawno przez "La Gazzetta dello Sport" najlepszym piłkarzem Serie A sezonu 2019/20, wytrzymał jednak tylko 14 minut i po odnowieniu się urazu musiał zejść z boiska.

Mimo sporej przewagi "Juve" nie udało się zdobyć trzeciej bramki i klub oraz jego sympatycy o następny rok muszą odłożyć marzenia o ponownym zdobyciu Pucharu Europy. A w Turynie czekają na triumf w Lidze Mistrzów już od 1996 roku. Głównie w tym celu przed rokiem zatrudniono trenera Maurizio Sarriego, który co prawda wywalczył z drużyną dziewiąte z rzędu mistrzostwo Włoch, ale już w końcówce zmagań ligowych dyspozycja "Bianconerich" pozostawiała dużo do życzenia, więc szkoleniowiec nie może być pewny zachowania posady.

"Super CR7 to za mało. Liga Mistrzów ciągle zaczarowana, Lyon w ćwierćfinale. A co teraz stanie się z Sarrim?" - komentuje i zastanawia się "La Gazzetta dello Sport".

Reklama

W ekipie z Lyonu, która rozegrała dopiero drugi oficjalny mecz po przymusowej przerwie, wystąpił były piłkarz Wisły Kraków, brazylijski stoper Marcelo.

Po raz drugi z rzędu 1/8 finału okazała się zaporą nie do przejścia dla Realu Madryt, z 13 triumfami najbardziej utytułowanej drużynie w historii rywalizacji o Puchar Europy. "Królewscy" już pierwszą potyczkę z Manchesterem City przegrali 1:2, a w rewanżu w Anglii zespół trenera Josepa Guardioli ponownie był górą w takich samych rozmiarach.

Antybohaterem spotkania w Manchesterze był francuski obrońca Raphael Varane, który dwukrotnie tak źle podawał do własnego bramkarza, że praktycznie podarował gospodarzom dwa gole. "Autodestrukacja Varane'a" - zatytułowała relację z meczu hiszpańska agencja prasowa EFE.

Z błędów 27-letniego Francuza za każdym razem skorzystał Raheem Sterling, choć w pierwszym przypadku piłkę jeszcze zagrywał Gabriel Jesus.

Honorowe trafienie dla gości było dziełem skutecznego w ostatnich tygodniach Francuza Karima Benzemy.

W przypadku Realu, inaczej niż jeśli chodzi o "Juve", celem numer jeden było w tym sezonie odzyskanie tytułu mistrza Hiszpanii i to się drużynie prowadzonej przez Zinedine'a Zidane'a udało.

Pozostałe rewanże 1/8 finału zaplanowano na sobotę. Tego dnia w Monachium prawdopodobnie zaprezentuje się Robert Lewandowski - jego Bayern w pierwszym spotkaniu pokonał w Londynie Chelsea 3:0. W drugiej parze rywalizować będą Barcelona i Napoli, którego zawodnikami są Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik. W marcu we Włoszech był remis 1:1.

Połowę ćwierćfinalistów udało się wyłonić jeszcze zanim rozgrywki zostały przerwane. Rywalizacja od tej fazy odbywać się będzie w Lizbonie i zespoły nie będą już grały systemem mecz i rewanż, ale zmierzą się tylko raz.

Pierwszy mecz 1/4 finału zaplanowano na środę, kiedy Atalanta Bergamo zmierzy się z Paris Saint-Germain. W czwartek RB Lipsk zagra z Atletico Madryt, które w 1/8 finału wyeliminowało broniącą trofeum ekipę Liverpoolu.

W piątek 14 sierpnia lepszy z pary Napoli - Barcelona zagra z Bayernem lub Chelsea, a Manchester City i Olympique Lyon spotkają się dzień później.