Nieżyjący już Marcos Alonso Imaz, znany jako Marquitos, był piłkarzem drużyny Realu Madryt, która triumfowała w pięciu pierwszych edycjach rozgrywek. Zdobył gola w premierowym finale ze Stade Reims (4:3) w 1956 roku, a wspaniałą serię "Królewscy" zakończyli w 1970 roku zwycięstwem w obecności ponad 127 tysięcy kibiców na Hampden Park w Glasgow nad Eintrachtem Frankfurt 7:3 w 1970 roku.

Reklama

Niespełna osiem miesięcy wcześniej urodził się Maquitosowi syn - Marcos Alonso Pena, który poszedł w ślady ojca i w barwach Barcelony wystąpił w finale Pucharu Europy w 1986 roku. W Sewilli ekipa ze stolicy Katalonii przegrała ze Steauą Bukareszt w serii rzutów karnych 0-2, a Alonso Pena był jednym z czterech jej zawodników, którzy nie wykorzystali "jedenastki".

Miał jednak udział w innych sukcesach "Blaugrany", m.in. zdobywając gola w ostatniej minucie finału Pucharu Króla na wagę triumfu nad Realem Madryt.

30-letni Marcos Alonso piłkarskiego abecadła uczył się w akademii Realu Madryt, ale w pierwszej drużynie zagrał ledwie kilka minut. W wieku 19 lat opuścił Hiszpanię, trafił do angielskiego Boltonu Wanderers. W 2011 roku w Madrycie spowodował pod wpływem alkoholu wypadek samochodowy, w którym zginęła jadąca z nim kobieta. Został skazany na cztery lata więzienia, później karę zmniejszono mu do 21 miesięcy, a po kilku resztę kary zamieniono na wysoką grzywnę.

Sousa trenerem

Z Boltonu trafił do Fiorentiny, gdzie jego trenerem był m.in. obecny selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa, wrócił do Anglii na wypożyczenie do Sunderlandu, a w 2016 roku został piłkarzem Chelsea. Długo był podstawowym zawodnikiem "The Blues", ale w bieżącym sezonie stał się rezerwowym. Zagrał tylko w 15 meczach zarówno w Premier League i Lidze Mistrzów. Zdobył jednak gola w majowym starciu z Manchesterem City (2:1), już po awansie obu zespołów do finału Champions League.

Najsłynniejszy z klanu, Marquitos, zmarł w 2012 roku w wieku 78 lat.

Reklama

Był na kilku moich meczach, kiedy byłem jeszcze w akademii. Wszyscy chcieli sobie zrobić z nim zdjęcie, zamiast patrzeć, jak grają jego następcy. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Byłem dumny, że był tak popularny i kochany przez kibiców - podkreślił Alonso, wspominając dziadka na stronie internetowej Chelsea.

Jeśli pojawi się na boisku w sobotę w Porto, zapisze kolejny rozdział rodzinnej historii.