Spartak do 88. minuty pojedynku z PFK Soczi prowadził 2:1. Jednak wtedy główną rolę postanowił zagrać arbiter główny spotkania. Sędzia chyba źle spojrzał w kalendarz, bo prezentów gwiazdkowych nie rozdaje się w sierpniu. Prowadzący mecz podyktował dla gości rzut karny z "kapelusza". Telewizyjne powtórki pokazują, że faulu nie było, a decyzja sędziego delikatnie mówiąc była kuriozalna. Przyjezdni "jedenastki" nie zmarnowali i spotkanie zakończyło się niezasłużonym remisem.

Reklama

Jutro wycofamy klub z rozgrywek. Nie chcę brać udziału w tej błazenadzie i tracić na to pieniędzy - grzmiał po meczu Fiedun, który twierdzi, że to nie pierwszy raz, kiedy jego zespół jest krzywdzony przez arbitrów. Właściciel Spartaka sugeruje, że przeciwko jego został zawiązany spisek.