Po spokojnym początku, w 25. minucie szczęście uśmiechnęło się do Arsenalu. Fatalnie skiksował we własnym polu karnym obrońca Liverpoolu Andrew Robertson i z bliska piłkę do siatki skierował Francuz Alexandre Lacazette.
Goście z prowadzenia cieszyli się jednak tylko trzy minuty, bo skuteczną dobitką uderzenia Egipcjanina Mohameda Salaha wykazał się Senegalczyk Sadio Mane.
Natomiast w 34. minucie zrehabilitował się Robertson. Z prawego skrzydła zagrał mu Trent Alexander-Arnold, a on przyjął piłkę i pokonał Niemca Bernda Leno.
W drugiej połowie gospodarze kontrolowali przebieg gry, a przewagę udokumentowali jeszcze jednym golem. W 80. minucie na boisku pojawił się pozyskany z Wolverhampton Wanderers Portugalczyk Diogo Jota, który debiutował w Liverpoolu. Osiem minut później po strzale z linii pola karnego cieszył się z pierwszej bramki w nowych barwach.
"Nie mamy wielu powodów do narzekań poza moim błędem. Kiedyś takie zagranie wpłynęłoby na mnie na dłużej. Teraz wspólnie wygrzebaliśmy się z kłopotów, w które nas wpędziłem" - przyznał Robertson przed kamerą telewizji "Sky".
Arsenal to druga w ostatnim czasie londyńska drużyna o dużych aspiracjach, której Liverpool pokazał miejsce w szeregu. W drugiej kolejce "The Reds" pokonali na wyjeździe Chelsea 2:0.
W tabeli Liverpool jest drugi. Gorszym bilansem bramek ustępuję Leicester City, które w niedzielę niespodziewanie pokonało na wyjeździe Manchester City 5:2.
Komplet dziewięciu punktów ma jeszcze trzeci Everton, a czwarta Aston Villa sześć oraz jeden mecz zaległy. W poniedziałek ekipa z Birmingham wygrała w Londynie z Fulham 3:0. Beniaminek zamyka teraz zestawienie.