Niedzielne spotkanie było najciekawsze w tej kolejce. Bayern prowadził już 2:0, ale Hertha wyrównała. Potem było 3:3, a po stronie gospodarzy trafiał tylko kapitan polskiej reprezentacji. Remis nie zadowalał mistrzów Niemiec. Bayern "cisnął" do ostatniej sekundy i w doliczonym czasie gry Maximilian Mittelstadt nieprzepisowo próbował zatrzymywać Lewandowskiego. Sędzia nie miał wątpliwości. Pokazał żółtą kartkę i zarządził rzut karny. A ten polski snajper wykorzystał bez problemów.

Reklama

"Lewy", król strzelców minionego sezonu, gole strzelał w niedzielę w 40., 51., 85. i 92. minucie. W sumie w sezonie 2020/21 zdobył pięć bramek i lepszy o jedno trafienie w Bundeslidze jest od niego Chorwat Andrej Kramaric z Hoffenheim.

Pierwsza niedzielna bramka Lewandowskiego była jego setną zdobytą w Bundeslidze na Allianz Arenie. W całym meczu miał 13 strzałów na bramkę, czyli więcej niż wszyscy piłkarze Herthy w trakcie meczu. Po raz drugi w karierze trafił co najmniej cztery razy w jednym spotkaniu niemieckiej ekstraklasy. Po raz pierwszy ta sztuka udała mu się w sezonie 2015/16, kiedy w meczu z VfL Wolfsburg zdobył pięć goli w dziewięć minut.

W ekipie Herthy Berlin w 68. minucie na murawie pojawił się Krzysztof Piątek, który zaliczył asystę przy golu Brazylijczyka Matheusa Cunha i został ukarany żółtą kartką.

"To trochę wkurzające w ten sposób przegrać mecz. Punkt wypuściliśmy z rąk na własne życzenie, a przecież to było wspaniałe spotkanie w naszym wykonaniu" - powiedział bramkarz stołecznej drużyny Alexander Schwolow.

Ze spokojem, to co stało się na murawie przyjął Lewandowski. "To nie był łatwy mecz, ale pokazaliśmy naszą mentalność. To, że zawsze gramy do ostatniej sekundy. Najważniejsze jest w tej chwili zwycięstwo całej drużyny i to, że tworzymy kolektyw" - skomentował na antenie Eleven Sports.

Trochę bardziej krytyczny był Thomas Mueller. "Nie może być tak, że jak wychodzimy na prowadzenie to od razu zakładamy, że jakoś to będzie do końca spotkania. Nie wolno nam się tak zachowywać".

Liderem tabeli pozostaje RB Lipsk, który w sobotę pokonał u siebie Schalke 4:0. To kolejna dotkliwa porażka zespołu z Gelsenkirchen, który po trzech kolejkach ma zero punktów i bilans bramek 1-15.

Schalke rozpoczęło ligowy sezon od porażki z broniącym tytułu Bayernem Monachium 0:8 (jedną z bramek zdobył Lewandowski), później uległo u siebie Werderowi Brema 1:3. Wówczas pracę stracił szkoleniowiec David Wagner, ale debiutujący na ławce trenerskiej zespołu Manuel Baum na razie nie znalazł sposobu na zażegnanie kryzysu.

Jego podopieczni najpierw sami wbili sobie gola - własnego bramkarza w 31. minucie pokonał Can Bozdogan. Kilka chwil później na 2:0 podwyższył Hiszpan Angelino, tuż przed przerwą trafił Węgier Vilmos Orban, a wynik w 80. minucie ustalił z rzutu karnego Marcel Halstenberg.

Reklama

RB Lipsk ma siedem punktów, tyle samo co drugi Augsburg i trzeci Eintracht Frankfurt, od których ma jednak lepszy bilans bramek.

Augsburg, którego pierwszym bramkarzem jest Rafał Gikiewicz, zremisował z VfL Wolfsburg 0:0. Całe spotkanie z ławki rezerwowych obserwował Robert Gumny.

Z kolei Eintracht pokonał u siebie Hoffenheim 2:1. To pierwsza porażka "Wieśniaków", którzy w poprzedniej kolejce wygrali z Bayernem 4:1. W każdym z trzech pierwszych meczów gole uzyskał Chorwat Andrej Kramaric, który z sześcioma trafieniami prowadzi w klasyfikacji strzelców.

O dwa mniej ma Erling Haaland z Borussii Dortmund. Norweg w dużym stopniu przyczynił się do zwycięstwa BVB u siebie nad Freiburgiem 4:0 - zdobył dwa gole i miał asystę. Trzema asystami popisał się z kolei 17-letni Amerykanin Giovanni Reyna. Z ławki rezerwowych gospodarzy mecz oglądał Łukasz Piszczek. Dortmundczycy są na piątym miejscu z sześcioma punktami.

W innym sobotnim spotkaniu VfB Stuttgart zremisował u siebie z Bayerem Leverkusen 1:1. Z ławki rezerwowych gospodarzy mecz oglądał Marcin Kamiński. Zwycięstwa odniosły za to ekipy Borussii Moenchengladbach - nad FC Koeln 3:1 - oraz Werderu Brema, który pokonał beniaminka Arminię Bielefeld 1:0.