Już w pierwszej minucie wynik otworzył Koreańczyk Heung-Min Son, a w ósmej i 16. podwyższał Harry Kane.

Wydawało się, że gospodarze mają wszystko pod kontrolą. W 72. minucie na boisku pojawił się Walijczyk Gareth Bale, który po siedmiu latach w Realu Madryt wrócił do londyńskiej drużyny.

Reklama

Powrotu nie będzie jednak mile wspominał. Goście niespodziewane odrabianie strat zaczęli od trafienia Paragwajczyka Fabiana Balbueny, który w 82. minucie popisał się skuteczną główką po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Aarona Cresswela.

Trzy minuty później "Młoty" przegrywały już tylko 2:3. Tym razem piłkę do własnej siatki skierował Kolumbijczyk Davinson Sanchez.

Zawodnnicy West Ham na wyrównanie nie mieli dużo czasu, ale cel osiągnęli. W czwartej minucie doliczonej przez sędziego niesamowitym strzałem popisał się Manuel Lanzini. Argentyńczyk dopadł do wybitej po rzucie różnym piłki i z ok. 25 metrów potężnie uderzył w samo okienko.

"Rywalom należy się uznanie. Długo przegrywali i nie mieli wiele do powiedzenia. Nagle zdobyli bramkę i uwierzyli w siebie. Mieli szczęście, ale może na nie zasłużyli. My mieliśmy pecha i być może też na niego zasłużyliśmy" - powiedział BBC Sport trener Tottenhamu Jose Mourinho.

W tabeli Tottenham jest szósty, a West Ham ósmy. Prowadzi Everton, który w sobotnich derbach zremisował z broniącym tytułu Liverpoolem 2:2. "The Reds" są na drugiej pozycji z trzema punktami straty.