We wtorkowym meczu z "Czerwonymi Diabłami" - przegranym wówczas aż 0:9 - Bednarek strzelił samobójczego gola, na dodatek w końcówce meczu za jego faul sędzia podyktował rzut karny, a 24-letniemu obrońcy pokazał czerwoną kartkę.

Ostatecznie jednak reprezentant Polski mógł zagrać w sobotę z Newcastle, ponieważ kartka została anulowana przez angielską federację. Po meczu Bednarek i jego koledzy z drużyny znów nie mieli powodów do radości.

Kończyli mecz w "9", a i tak wygrali

Reklama

"Święci" przegrali 2:3, chociaż od 50. minuty - już przy takim wyniku - grali w przewadze. Czerwoną kartkę zobaczył wówczas Jeff Hendrick. Na dodatek w ostatnim kwadransie piłkarze Newcastle United musieli sobie radzić w... dziewięciu, bowiem z powodu kontuzji nie mógł kontynuować gry Szwajcar Fabian Schar, a limit zmian został już wcześniej wyczerpany.

Mimo takiej liczebnej przewagi drużyna Southampton nie zdołała doprowadzić do remisu.

Bednarek zapisał się w protokole

Dwie bramki dla Newcastle United zdobył Paragwajczyk Miguel Almiron, choć duży udział przy jednej z nich miał Bednarek (część źródeł zapisała nawet gola jako samobójcze trafienie Polaka). W 26. minucie zawodnik Newcastle kopnął piłkę, która odbiła się od polskiego obrońcy tak niefortunnie, że zupełnie zmyliła bramkarza gości.

W drugiej połowie Bednarek (rozegrał całe spotkanie) został ukarany żółtą kartką.

Reklama

"Zdecydowanie za łatwo straciliśmy bramki. To nie jest sposób na obronę w Premier League" - przyznał austriacki trener gości Ralph Hasenhuttl.

Fabiański z czystym kontem

Dobrze radzący sobie w tym sezonie, piąty w tabeli West Ham United Łukasza Fabiańskiego tym razem nie zachwycił i po przeciętnej grze zremisował na wyjeździe w derbach Londynu z beniaminkiem Fulham 0:0.

Polski bramkarz w końcówce spotkania zobaczył żółtą kartkę, a w doliczonym czasie gry (w 90+7. minucie) czerwoną został ukarany jego kolega z zespołu - Czech Jan Soucek.

Dla osiemnastego w tabeli i będącego w coraz trudniejszej sytuacji Fulham to już dziewąty remis w sezonie (tylko dwa zwycięstwa). Do bezpiecznej strefy podopieczni Scotta Parkera tracą osiem punktów.

Hit kolejki w niedzielę

Szlagierem, nie tylko tej kolejki, będzie niedzielny mecz w Liverpoolu, gdzie broniący tytułu gospodarze podejmą rozpędzonego lidera Manchester City. "The Reds" tracą siedem punktów do drużyny Pepa Guardioli, która na dodatek rozegrała jedno spotkanie mniej.

Podopieczni Juergena Kloppa, po słabszym okresie w styczniu, wygrali dwa ligowe spotkania z rzędu i wydawało się, że kryzys mają już za sobą. Tymczasem w minioną środę przegrali niespodziewanie u siebie z Brighton and Hove Albion 0:1.

Natomiast Manchester City nie zwalnia tempa. Wicemistrz Anglii wygrał dziewięć ligowych meczów z rzędu, a licząc wszystkie rozgrywki - aż trzynaście.

W sześciu ostatnich spotkaniach angielskiej ekstraklasy "The Citizens" nie stracili bramki.

Statystycy jednak przypominają, że w historii Premier League Manchester City tylko raz pokonał Liverpool na Anfield.

Obecnie ekipa City ma 47 punktów i jedno spotkanie zaległe, a czwarty w tabeli Liverpool zgromadził 40.

Kolejkę zakończy poniedziałkowe spotkanie Leeds United Mateusza Klicha z Crystal Palace.