Fabiański i cały West Ham chcieliby z pewnością jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało w trakcie pięciu minut pod koniec pierwszej połowy spotkania rozgrywanego w Newcastle. W 36. minucie trafienie samobójcze zaliczył Issa Diop, a zaraz potem okazało się, że do końca meczu goście będą grać w osłabieniu. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę za faul dostał bowiem Craig Dawson. Od 41. minuty zaś "Młoty" przegrywały już 0:2 po golu Joelintona. Udział w tym miał Fabiański, który popełnił błąd przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego rywali, wypuszczając piłkę z rąk, z czego skorzystał występujący w zespole gospodarzy Brazylijczyk.

Reklama

West Ham odrobił straty w drugiej części drugiej połowy, trafiając dwukrotnie w ciągu siedmiu minut. Najpierw udało się nieco zrehabilitować Diopowi, a do remisu doprowadził w 80. minucie Jesse Lingard, którzy wykorzystał rzut karny. Kluczowa dla losów pojedynku okazała się zdobyta dwie minuty później bramka Josepha Willocka. Tym razem Fabiański nie miał nic do powiedzenia.

"Naprawdę mi przykro z powodu mojego występu. Chłopcy pracowali tak ciężko, by osiągnąć dobry rezultat. Walczymy dalej" - napisał później na Twitterze Polak, odnosząc się do swojego błędu z pierwszej połowy meczu.

Porażka ta skomplikowała sytuację West Hamu w walce o prawo gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Obecnie ma on 55 punktów i plasuje się na czwartej pozycji, ostatniej dającej awans do tych prestiżowych rozgrywek. Zarówno jednak piąta Chelsea (54 pkt), jak i szósty Liverpool (52 pkt) nie rozegrały jeszcze swoich meczów w 32. kolejce.

Newcastle zajmuje 15. miejsce i dzięki sobotniemu zwycięstwu ma dziewięć punktów przewagi nad strefą spadkową.