Niemcy po raz pierwszy w historii tej imprezy stanęli na podium. Z kolei Sborna wygrała po 14., ale 12 tytułów wywalczyła pod szyldem ZSRR. Poprzednio triumfowała cztery lata temu.
Biało-czerwoni udział w turnieju skończyli na barażu o ćwierćfinał, który przegrali ze Słowenią 0:3.
Mało kto przypuszczał, że Niemcy zdołają się przeciwstawić rewelacyjnie się w tym turnieju prezentującym się Rosjanom. W drodze do finału Sborna nie przegrała ani jednego seta i wydawało się, że tak może być także w starciu o złoto. Ale od samego początku rywale pokazali, że łatwo skóry nie sprzedadzą.
Duże znaczenie miała bardzo dobra postawa Georga Grozera. Atakujący, znany także z występów w Asseco Resovii Rzeszów, jest w znakomitej dyspozycji. Jego zagrywki wprowadzały spore zamieszanie w szeregach Rosji. Ale nie tylko tym błysnął w niedzielę. Pomagał w bloku, w obronie, a nawet w przyjęciu. W sumie zdobył 23 punkty.
Po rosyjskiej stronie niezwykle skuteczny był Maksym Michajłow, który brał na siebie zawsze najtrudniejsze piłki i w kryzysowych momentach imponował spokojem.
W każdym z setów obie drużyny seriami zdobywały punkty. W pierwszym remis był przy stanie 14:14, a później Rosja zaczęła uciekać. Kilka niesamowitych bloków sprawiło, że wygrała 25:19. Niemcy błyskawicznie odpowiedzieli. Podnieśli się po przegranej partii i zaczęli drugi set od prowadzenia 10:6.
Przełomowy moment nastąpił jednak, gdy w polu zagrywki pojawił się rozgrywający Jastrzębskiego Węgla Lukas Kampa. To po jego serwisie Niemcy odskoczyli jeszcze bardziej - na 23:15, a seta wygrali do 20.
Trzecia partia to popis umiejętności Dmitrija Wołkowa. Zdobywał punkty w ataku, jak i blokiem. Ekipa prowadzona przez Włocha Andreę Gianiego nie znalazła na to recepty i przegrała do 22, a ostatnią piłkę skończył Michajłow.
To jednak znowu podziałało mobilizująco na Niemców. Na pochwałę zasługuje postawa zaledwie 18-letniego środkowego Tobiasa Kricka. Bez kompleksów próbował zatrzymywać potężne ataki Rosjan, którzy w pewnym momencie stanęli, a Niemcy niemal wszystkie piłki podbijali. Prowadzili 16:9, a ostatecznie wygrali 25:17.
O tym, kto zdobędzie złoto musiał zadecydować tie-break. Niezwykle wyrównany i niemal do końca nie było wiadomo, kto będzie się cieszyć. Ostatnie piłki należały jednak do Rosjan, którzy zwyciężyli 15:13 i w całym meczu 3:2.
Postawa Niemiec to i tak spora niespodzianka, a ich srebrny medal to duży sukces. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie Giani. Włoski szkoleniowiec już nazywany jest cudotwórcą. Przed dwoma laty wywalczył srebro ze Słowenią, teraz dodał kolejne. A przed tym sezonem ubiegał się także o stanowisko selekcjonera... Polski. Konkurs przegrał jednak ze swoim rodakiem Ferdinando do Giorgim.
Za dwa lata mistrzostwa Europy odbędą się w czterech krajach: Belgii, Francji, Holandii i Słowenii.
Rosja - Niemcy 3:2 (25:19, 20:25, 25:22, 17:25, 15:13)
Niemcy: Lukas Kampa, Denys Kaliberda, Tobias Krick, Georg Grozer, Christian Fromm, Marcus Boehme i Julian Zenger (libero) oraz Ruben Schott, Simon Hirsch, Jan Zimmermann
Rosja: Siergiej Grankin, Jurij Berieżko, Artem Wolwicz, Maksym Michajłow, Dmitrij Wołkow, Ilia Własow i Roman Martyniuk (libero) oraz Walentin Gołubiew (libero), Aleksander Butko, Maksym Żigałow, Jegor Kliuka, Ilias Kurkajew.