Zespoły przystępowały do tego spotkania w odmiennych nastrojach. Bełchatowianie tydzień temu pokonali mistrza Polski Grupę Azoty Zaksę Kędzierzyn-Koźle 3:2, VERVA zaś przegrała z Cerrad Enei Czarnymi Radom 1:3, a w środę w takim samym stosunku uległa w Lidze Mistrzów Sir Sicomie Monini Perugia.

Reklama

Głównie za sprawą zagrywek Bartosza Kwolka gospodarze zaczęli mecz od prowadzenia 4:0. W trakcie pierwszej odsłony cały czas utrzymywali bezpieczną przewagę i ich zwycięstwo w niej ani przez chwilę nie było zagrożone. Zupełnie inaczej wyglądała druga partia, w której do samego końca trwała wyrównana walka. Obie ekipy miały swoje szanse na jej wygranie. Goście zmarnowali dwie piłki setowe, a gospodarze wykorzystali piątą.

Trzecia odsłona zaczęła się - podobnie jak pierwsza - po myśli podopiecznych Anastasiego (5:2). Ich problemy ze skończeniem ataku sprawiły jednak, że role się odwróciły i od połowy seta dominowali zawodnicy Michała Mieszko Gogola. Czwarty set był wyrównany tylko do stanu 10:9. Wówczas w polu serwisowym pojawił się Piotr Nowakowski, a jego zespół zdobył wówczas pięć punktów z rzędu. Później przewaga miejscowych jeszcze wzrosła, bo skutecznymi zagrywkami popisał się też Artur Udrys. Białoruski atakujący i jego koledzy nie mieli problemy z przypieczętowaniem zwycięstwa.

Pierwsze dwa sety były bardzo ciężkie, ale jestem zadowolony, bo byliśmy skupieni i czujni. Po trzecim mój zespół musiał się obudzić, brakowało nam też świeżości. Ale zaczęliśmy "cisnąć" i się udało. Bałem się o losy tego meczu. W ciągu miesiące rozegraliśmy chyba 12 spotkań. Gdy wróciliśmy z Włoch, to spaliśmy trzy godziny. Nie mieliśmy zbytnio czasu na przygotowanie się do niego, a rywale mieli na to cały tydzień - ocenił Anastasi.

Bohaterem Vervy był Udrys, który zdobył 25 punktów. W pierwszych dwóch miesiącach sezonu z gry wykluczyła go kontuzja kolana, niedawno zaś miał przerwę związaną ze złamaniem żebra. W sobotę potwierdził jednak, że gdy jest zdrowy, to stanowi ważny punkt stołecznej ekipy.

Czuję się lepiej, ale nie jestem jeszcze całkiem zdrowy. Oceniłbym to na 85 procent. Wciąż dokucza mi nieco kolano. Ale po meczach takich jak ten jestem podwójnie szczęśliwy - podsumował Białorusin.

Do składu stołecznej ekipy wrócił w sobotę Nowakowski. Reprezentacyjny środkowy tydzień temu miał stłuczkę w stolicy i choć nic mu się nie stało, to trener Andrea Anastasi postanowił nie brać go do Włoch. Skra od kilkunastu dni wciąż musi sobie radzić bez przyjmującego Artura Szalpuka.

Reklama

Ten tydzień był dla nas trudny jeśli chodzi o kontuzje. Nie mamy Artura, Kapcer Piechocki był chory i wczoraj dopiero wrócił do treningu, a Mariusz Wlazły miał kłopoty z barkiem. Trenowaliśmy w 10-11-osobowym składzie. Wielu zawodników wzięło na siebie ciężar jakości treningu i odpowiedzialności dziś podczas meczu. Artur idzie w dobrą stronę, w tym tygodniu zaczął już lekkie zajęcia i myślę, że od przyszłego zacznie już trenować pod kątem czysto siatkarskim - zaznaczył Gogol.

Jego zdaniem zawodnicy Skry nie zagrali słabo całego spotkania.

To nie był w naszym wykonaniu tragiczny mecz, ale boli mnie to, jak go zaczęliśmy. Była mała burza podczas przerwy i nagle zaczęliśmy lepiej się spisywać i byliśmy w grze. Nie wykorzystaliśmy swoich szans w dwóch pierwszych setach. To mogły być tak naprawdę dwa różne mecze. Półtora seta zajęło nam, żeby zaadaptować się do gry Udrysa, to trochę długo - podsumował.

Warszawski zespół podtrzymał efektowną serię w meczach ligowych we własnej hali - w tym sezonie nie przegrał żadnego z takich pojedynków.

Trzecią w tabeli Skrę już za trzy dni czeka kolejny trudny pojedynek z PlusLidze - podejmie wtedy będący tuż za nią w tabeli Jastrzębski Węgiel. VERVA dzień później zmierzy się na wyjeździe z przedostatnią w stawce Asseco Resovię Rzeszów.