Polacy, aby zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie, musieli pokonać Ukrainę. Z wykonaniem tego zadania nie mieli żadnego problemu. Pierwszą partię wygrali w niespełna 22 minuty, przez cały czas kontrolując sytuację. Objęli prowadzenie 14:8, potem 17:9. Seta zakończył mocnym zbiciem Bartosz Kurek. O dominacji biało-czerwonych najlepiej świadczy fakt, że w ataku osiągnęli imponującą skuteczność 88 procent.
Ukraińcy, którzy we wtorek późnym wieczorem stoczyli zwycięski czterosetowy mecz z Belgami i zapewnili sobie awans do 1/8 finału, w drugiej partii stawili nieco większy opór. Objęli nawet prowadzenie 6:4 i 9:6. Do remisu doprowadził Piotr Nowakowski posyłając dwa asy serwisowe. Dobra zagrywka i skuteczna gra blokiem pozwoliły Polakom na zbudowanie pięciopunktowej przewagi – 20:15 i pewne zwycięstwo.
W trzeciej partii trener Vital Heynen za Wilfredo Leona wprowadził Tomasza Fornala. Potem jeszcze na parkiecie pojawił się Aleksander Śliwka. Gra polskiego zespołu straciła płynność. Ukraina prowadziła 18:17. Dopiero blok i as Kochanowskiego sprawiły, że gospodarze odzyskali inicjatywę. Mecz zakończył potężnym serwisem Kurek.
Polacy w Krakowie wygrali wszystkie mecze. Najpierw pokonali 3:1 Portugalię, potem 3:2 Serbię, 3:1 Grecję i 3:0 Belgię. Na kolejny etap mistrzostw biało-czerwoni przeniosą się do Gdańska. Tam w sobotę zagrają w 1/8 finału z Finlandią lub Turcją. W przypadku wygranej trzy dni później będą rywalizować w ćwierćfinale.
Walka w strefie medalowej odbędzie się w katowickim Spodku. Półfinały zaplanowano na 18 września, a dzień później mecz o brązowy medal i finał.
Polska – Ukraina 3:0 (25:15, 25:20, 25:21).
Polska: Fabian Drzyzga, Jakub Kochanowski, Kamil Semeniuk, Bartosz Kurek, Piotr Nowakowski, Wilfredo Leon, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Łukasz Kaczmarek, Tomasz Fornal, Aleksander Śliwka.
Ukraina: Dmytro Wietcki, Ołeh Płotnicki, Maksym Drozd, Jurij Semeniuk, Ilja Kowaliow, Witalij Szczytkow, Horden Browa (libero) oraz Denys Fomin, Wołodymir Ostapenko, Tymofij Polujan, Władysław Didienko.