Właśnie mijają dwa lata od igrzysk olimpijskich w Vancouver, gdzie Marek została przyłapana na stosowaniu niedozwolonych środków. Mimo, że po wykryciu oszustwa zawodniczka straciła wsparcie finansowe, cały czas trenuje. Na marzec zaplanowała występ w mistrzostwach Karkonoszy. Jeśli uda jej się spełnić warunki, później weźmie udział w mistrzostwach Polski.

Reklama

Wiem, że jest bardzo zmotywowana i chce bardzo wrócić do kadry. Więc jeżeli będzie na to zasługiwać, to ja nie widzę żadnych przeciwwskazań - mówi Kowalczyk. Oprócz kończącej odbywanie kary Marek, Justyna widzi w sztafecie także wracającą do formy po złamaniu ręki Sylwię Jaśkowiec oraz młodziutką Ewelinę Marcisz.

Mamy jeszcze Agnieszkę Szymańczak, która fajnie biega sprinty. Myślę, że w jej przypadku powinno się pójść w tym kierunku i wyspecjalizować w krótkich dystansach - ocenia Kowalczyk. Mam nadzieję, że te cztery dziewczyny będą mocne. A reszta się postara. Bo przykro mi to mówić, ale w tym sezonie liderka drużyny nie spełniła swojego zadania. Spodziewam się, że wkrótce tę rolę przejmie Sylwia. Przed kontuzją i ona oraz „Kola” były liderkami. Pamiętam, że mocno pociągnęły Paulinę Maciuszek. Bardzo mobilizowały się do wysiłku, a w ostatnim czasie tego w drużynie nie widziałam. A jest po co pracować. W przyszłym roku mamy przecież mistrzostwa świata, a za dwa igrzyska olimpijskie - dodaje najlepsza z naszych narciarek. Najlepsze wyniki polskiej sztafety z Marek, Jaśkowiec, Maciuszek oraz Kowalczyk w składzie to szóste miejsce w mistrzostwach świata w 2009 roku. Powtórzony w 2010 roku rezultat z Vancouver został anulowany.

>>>Czytaj także: Pokręciło ją z bólu