Polski Związek Alpinizmu powołał specjalny zespół, który miał ocenić wyprawę na Broad Peak i wyjaśnić przyczyny śmierci Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego. Raport ma ujrzeć światło dzienne w środę, jednak dziennikarze "Tygodnika Powszechnego" dotarli do kopii dokumentu. Nie zostawia on suchej nitki na Adamie Bieleckim. Eksperci zarzucają mu zerwanie integralności grupy i złamanie zasady kontaktu wzrokowego. Drugi ze zdobywców szczytu, Artur Małek został potraktowany łagodnie, a wobec kierownika wyprawy, Krzysztofa Wielickiego nie ma większych zastrzeżeń. Według raportu źle przygotowano też atak na szczyt.
>>>Wrócili z Broad Peak. Mają ciało jednego z himalaistów
Sam Adam Bielecki w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" zdradza, co działo się na szczycie. Mogę powiedzieć coś, czego nigdy dotąd nie mówiłem: przyczyną tragedii była błędna ocena swojego stanu przez Maćka i Tomka - mówi. Każdy z nas na tej grani musiał spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć: „dam radę” albo „nie dam rady”. Oni się pomylili - ocenia.
>>>Dramatyczny zapis z Broad Peak. "Nie mogę złapać oddechu"
Nie zwala jednak winy na innych. Przyznaje wprost, że bał się podczas wspinaczki. Byłem przerażony późną porą. Tak, pognałem, bo się zwyczajnie bałem. Psychicznie nie udźwignąłem tego ataku. Wszystko było na krawędzi paniki i walki o życie - dodaje. Dla mnie na Broad Peak nastąpił moment, w którym zaczęła się walka o życie. I może ze trzy razy pojawiła się w mojej głowie myśl: "co z chłopakami?". A potem konkluzja, że nie jestem w stanie nic zrobić. Muszę zejść do obozu, odpalić radiotelefon i wtedy działać. Kiedy zszedłem na przełęcz, najpierw było "uff ", ale potem było spojrzenie w czerń i myśl: "K..., jak ja znajdę ten obóz?". Wielki stok, cholernie daleko i trzeba znaleźć dwa namiociki. Stwierdziłem: koniec, siadłem i rozjechałem się psychicznie. To, że ten obóz znalazłem, uważam za cud - wyjaśnia Bielecki.
Komentarze(10)
Pokaż:
A dlaczego Wielicki nie zawrócił ich, skoro było za późno i nie było szans na zejście poniżej strefy śmierci w świetle dnia ?
A dlaczego Wielicki puścił do ataku szczytowego Kowalskiego - żółtodzioba, który nawet w lecie nie był na ośmiotysięczniku ?
A dlaczego Wielicki nie podzielił grupy na zespoły i poszli we czterech - silny i wytrzymały Bielecki, dwukrotnie starszy Berbeka, nieznający reakcji swojego organizmu w takich warunkach Kowalski ?
W tych warunkach nie ma czegoś takiego jak holowanie gościa, który nie ma siły iść sam. Dlatego każdy musi ocenić sam swe siły i mierzyć je na zamiary. Przerost ambicji może zabić, dosłownie.
Lwow pisał i mówił - najważniejsze jest przeżycie, a nie zdobycie szczytu za wszelką cenę. W przypadku Berbeki wydaje się, że chciał "wyrównać" rachunki z Broad Peak sprzed 25 lat - wtedy dostał od góry "ostrzeżenie", tym razem góra go już nie wypuściła.
Poczytajcie sobie choćby relacje Moniki Witkowskiej z wyprawy na Everest - trupy leżą na trasie wejścia i są znakami orientacyjnymi dla wspinaczy ... albo ratujesz siebie, albo umierasz z kolegą - wybieraj.
Nie ma co się czepiać Bieleckiego że przeżył. Nie jest jego winą, że Kowalski i Berbeka zginęli na Broad Peak'u. Nie mógł zrobić nic, co uchroniłoby ich przed śmiercią, nie narażając w stopniu znacznym swojego życia.
Trzymaj się Adam - ja, niedzielny górołaz, rozumiem Ciebie. Szkoda, że środowisko tak Cię zaszczuło ... nie rozbijaj szafy, może się jeszcze przydać ;-) Serdecznie pozdrawiam
Winni ci co przecenili swoje mozliwosci to glupi atak na tego ktory przezyl
Dwojka ktora zginela miala za duze ambicie w stosunku do mozliwsci i nieumieli wycofac sie w pore
po co to komu
sami tam poszli
kierowani własnym "rozumem"
nie chciałbym oceniać ale dla mnie to żaden sport to głupota
.
ZOSTAĆ NA WIEKI WIEKOW.