Sama choroba przebiegła bez specjalnych objawów, ale… nie całkiem. Po kilku dniach, gdy zjadłem rosół, pomyślałem sobie "źle przyprawiony". Okazało się, ze to był początek, bo potem na sześć dni straciłem smak i węch. Potem wrócił. A ponadto czułem się nieco zmęczony przy pracach fizycznych. Współczuję tym, którzy mają klasyczne objawy - powiedział na łamach "Super Expressu" Małysz.

Reklama

Poczucie, że wirus jest w organizmie, działa na psychikę. Najgorzej było na początku. Dręczyło mnie poczucie, ze mogłem kogoś zarazić. Niby nikt nie miałby o to pretensji, ale kadra skoczków miałaby problem w przygotowaniach, gdyby musiała przejść dwutygodniową kwarantannę - dodał Małysz.