Stoch w niedzielę wygrał bardzo pewnie - Słoweńca Anze Laniska wyprzedził o 12 punktów, a Dawida Kubackiego o 13,3. W pierwszej serii zawodnicy z czołówki mieli trudne warunki i niektórzy sobie z nimi nie poradzili. Dotyczyło to m.in. będącego od jakiegoś czasu w świetnej formie Norwega Halvora Egnera Graneruda i Niemca Karla Geigera. Ledwo awansowali do finału, a ostatecznie uplasowali się na 15. i 16. pozycji.
"Wydaje mi się, że na takim etapie doświadczenie jak najbardziej pomaga. Ale ja najbardziej cieszę się ze skoków. Te dzisiejsze były świetne, każdy cieszył mnie tak samo, a nawet bardziej. Już w powietrzu się uśmiechałem" - przyznał Stoch na antenie TVP Sport.
W klasyfikacji TCS ma on 15,2 pkt przewagi nad Kubackim, triumfatorem poprzedniej edycji i 20,6 pkt nad Granerudem. Trzykrotny mistrz olimpijski nie analizuje jednak poczynań konkurentów.
"Cieszę się, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Najbardziej cieszę się z powtarzalności, ale wiem, że na takim etapie łatwo wpaść w różne pułapki. Jestem bardzo szczęśliwy. Nie ma potrzeby skupiać się na tym, kto, jak, gdzie, kiedy i ile, bo to w niczym mi nie ułatwi mojego zadania. Ja potrzebuję się skupić na sobie, na swoim zadaniu i na swoim dobrym skoku. Nie mam wpływu na to jak skacze reszta" - argumentował.
Ostatnia odsłona zmagań w TCS odbędzie się w środę w Bischofshofen.
"To skocznia zupełnie inna niż ta w Innsbrucku i zupełnie inna niż te wszystkie skocznie turniejowe. Z bardzo długim, płaskim najazdem, z długim przejściem do progu i płaskim progiem. Tam trzeba być cierpliwym, ta skocznia bardzo uczy cierpliwości. Poza tym jest bardzo przyjemna, przy dobrej dyspozycji można tam latać bardzo daleko" - analizował Stoch.
Lider TCS na pytanie dziennikarza, czego można mu życzyć przed ostatnią odsłoną TCS, wymienił zdrowie i nieco szczęścia.
"Z resztą postaram sobie poradzić" - zapewnił z uśmiechem zawodnik, który wygrał tę imprezę w 2017 i 2018 roku.