W trwającym dwie godziny i siedem minut meczu obaj tenisiści bardzo dobrze returnowali i tym samym wywierali dużą presję na serwującym rywalu. To sprawiało, że doszło w sumie do 13 przełamań podań, co w męskim tenisie jest raczej rzadkością Zresztą wiele swoich gemów zaczynali od stanu 0:30 czy nawet 15-40, po czym wychodzili z opresji, albo im się to nie udawało.

Reklama

Nerwowo zrobiło się już w pierwszej partii, w której Kubot wykorzystał obydwie piłki na przełamanie, ale sam trzykrotnie oddał swój serwis, broniąc tylko jednego "break pointa". Przegrał ją 3:6, po zaledwie 36 minutach walki głównie z głębi kortu, sporadycznie przerywanej wypadami do siatki.

Preferujący agresywną grę Polak nie miał w środę zbyt dużo okazji do ataku, bowiem dobry return Stachowskiego i skuteczna gra w defensywie utrudniały mu kończenie wymian wolejami. Musiał więc skupić się na regularnym przebijaniu piłek z linii głównej i szukaniu okazji do zmęczenia świetnie poruszającego się po korcie rywala.

Drugi set rozpoczął się pomyślnie dla Kubota, bowiem po wygraniu serwisu bez straty punktu od razu zdobił "breaka" na 2:0. Jednak Ukrainiec odrobił stratę, a na dodatek w siódmym gemie zdołał przełamać tenisistę z Lubina. Chwilę później odskoczył na 5:3, zanim rozstrzygnął losy partii w stosunku 6:4, po 40 minutach.

Reklama

Obraz gry nie uległ zmianie również w trzecim secie, w którym Stachowski nie potrafił na początku utrzymywać wypracowanej przewagi "breaka". Prowadził w nim, z jednym przełamaniem na koncie, 2:1 oraz 4:2, by po chwili stracić własne podanie.

Decydująco dla losów zwycięstwa był dziewiąty gem, w którym Kubot ponownie ponownie przegrał swój serwis. W kolejnym Ukrainiec szybko odskoczył na 40:0, ale zakończył rywalizację dopiero przy drugim meczbolu. Obaj odnotowali po 31 wygrywających uderzeń, ale w statystyce niewymuszonych błędów lepiej wypadł Stachowski 22-36.



Reklama

Miał on do dyspozycji aż 14 "break pointów", z których wykorzystał osiem, podczas gdy rywal pięć z ośmiu. Miał też dziewięć asów i pięć podwójnych błędów serwisowych, a polski tenisista odpowiednio pięć i osiem.

Był to czwarty pojedynek tych zawodników, ale po raz pierwszy zwycięzcą został 25-letni Ukrainiec. Poprzednio trafili na siebie w ubiegłym sezonie w drugiej rundzie turnieju ATP Tour na twardej nawierzchni w Dausze. Wcześniej Polak okazał się od niego lepszy - także bez straty seta - w 2007 roku na korcie ziemnym w challengerze w Schevenigen oraz rok później w trzech setach w eliminacjach do imprezy ATP na trawie w londyńskim Queen's Club.

Obecnie Kubot zajmuje 72. pozycję w rankingu ATP World Tour, w którym najwyżej był notowany przed rokiem w kwietniu - na 41. Ma za sobą dwa występy w finałach turniejów ATP - w Belgradzie (2009) i Costa do Sauipe (2010). W Wielkim Szlemie najlepszy wynik osiągnął przed rokiem właśnie w Melbourne, dochodząc do czwartej rundy. W 1/8 finału przegrał wówczas z Serbem Novakiem Djokovicem. Natopmiast środowa porażka oznacza, że nie obroni 180 punktów, więc 31 stycznia spadnie o kilka miejsc w klasyfikacji.

W pierwszym meczu, w poniedziałek, 28-letni Polak sprawił sporą niespodziankę eliminując w pięciosetowym maratonie Amerykanina Sama Querreya, rozstawionego z numerem 18. W Melbourne Kubot startuje jeszcze w deblu, razem z Austriakiem Oliverem Marachem. Para rozstawiona z numerem czwartym wylosowała jako pierwszych rywali Szweda Johana Brunstroema i Australijczyka Stephena Hussa.

Natomiast Stachowski jest w tej chwili 42. na świecie, choć jeszcze wcześniej był już nawet numerem 31. Ma w dorobku cztery tytuły wywalczone w imprezach rangi ATP Tour. W trzeciej rundzie Australian Open trafi na Hiszpana Tommy'ego Robredo, który w środę uporał się z Amerykaninem Mardym Fishem (nr 16.) 1:6, 6:3, 6:3, 6:3.