Janowicz w swoim oświadczeniu zarzucił mediom, że informacje przez nie przekazane były przekłamane. Jeżeli po meczu, który był nagrywany i dostępny dla każdego widza dowiaduję się, ze „zrobiłem coś” dziecku od podawania piłek to ręce mi opadają... Nigdy nie obraziłem, nie skrzywdziłem dziecka od podawania piłek, bo jest ono niczemu winne! Podane informacje przez portale i prasę to jakieś bzdury, które mam wrażenie że zostały wypisane tylko po to zrobić "sensację - żali się tenisista.

Reklama

Polak twierdzi też, że podczas meczu nie kłócił się z arbitrem tylko z nim dyskutował. Od samego początku był problem z brazylijską publicznością, która wypełniała 80 % stadionu. Gdy już szedłem na kort fani Bellucciego podbiegali do mnie i krzyczeli "Poland go home!" - opisuje Janowicz.

Na tym jednak nie koniec. Tenisista dalej wymienia "grzechy" publiczności. W pierwszym secie zaczęło się klaskanie oraz machanie brazylijskimi flagami po zepsutych pierwszych serwisach, wiec każda moja dyskusja z sędzia stołkowym była na temat zachowania publiczności. Sędzia mówił mi za każdym razem ze stara się zapanować nad tym i ze wie iż mi to przeszkadza. Byłbym w stanie znieść wszystko, ale w momencie gdy zaczynają się wyzwiska w języku rosyjskim to wydaje mi się jest to już za dużo - podkreśla Janowicz.

Rozumiem krytykę po moim zachowaniu na AO i nie broniłem się. Ale to, co jest pisane na mój temat po ostatnim meczu w Miami jest żałosne, ponieważ są to bzdury, które całkowicie mijają się z prawda - podsumował nasz tenisista.